Od tak...
Kolejna czesc opowiadania czeka i czeka az sie urodzi... Powoli juz sie rodzi ale chyba to potrwa do nastepnego miesiaca. Denerwuje mnie prawie pusty blog. A przeciesz mam o czym pisac. Czy nie moge choc raz napisac co sie dzieje? Czu pozwole sama sobie na notke nic nie znaczaca, nie posiadajaca metafory lub nie bedaca wieksza caloscia reszty? Chyba nie umiem. A tak chcialam poprostu napisac ze juz w Niedziele jade na Mistyc Festiwal gdzie zagra Iron Maiden!!! i inne zespoly w tym Nightwish, ale jak niektorzy wiedza nie jestem wielka fanta tego zespolu... Ale moze cos zmieni ten koncert?? Ale tak dziwnie byc jedna czaseczka wielkiej ciemnej (czarnej) masy... mala czastka. Ludzie dookola zala sie ze sa nikim, ze nic im nie wychodzi, ze nie sa wazni. Ja sie nie zale... nie zalilam. Zawsze dusilam to w sobie a potem wmawialam sobie ze wcale tak nie jest. Nie jestem taka jak wiekszosc ze jestem wyjatkowa. Ale teraz... teraz mysle ze jestem naiwna. Nie chce aby mnhie ktos pocieszal... tym razem tak o sobie pisze la siebie i tylko dla siebie. zadziwiajace jest to ze ludzie szukaja (niktorzy, nie miowie tu o farbowanych na blond dziewczynach w rozowych sweterkach do pempka bo u tych trudno sie doszukac indywidualnosci, choc nie mowie ze wsrod takich nie moze sie takowa znalesc) innosci, lecz gdy ktos jest inny nie z wyboru lecz z losu jest odrzucony przez spoleczenstwo. To boli. Ale czy powinno? Czy zmieszac sie w jednolita czarna, szara (lub rozowa ;p) mase czy odejsc na bok, nie slyszec krzykow i gwizdow na nas, isc i byc innym kolorowym... Moze juz skoncze bo zaczynam sie dolowac :P Narazie i sorry za to.