• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Inna wersja swiata

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Kreskuffca

Archiwum

  • Sierpień 2016
  • Kwiecień 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Styczeń 2008
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003

Najnowsze wpisy, strona 22

< 1 2 ... 21 22 23 24 25 ... 56 57 >

Kolor w zyciu nadaje jedno...

Elen36 - Neri21

-Co zrobi jesli zabierze jej ten dotyk? Po co ona ma egzystowac? Po co jej niebo? Ona sama nie radzila sobie nigdy. Dlaczego te anioly tak sie nia przejmuja? Czy Oni nie widza ze niebo tak naprawde jest w sercu? Zaslepeni wlasnym szczesciem nie widza! Ale czego spodziewac sie od artystki dla ktorej liczy sie sztuka i moz. Dla jej meza ktory zyje Nia i czekaniem na Nia. Od aniola, ktory zyje bolem, przeszloscia i zludzeniami. Ktory wspomnieniem kobiety, ktora kochal wypelnia cale zycie i widzi ta kobiete w kims inny. Ktory cierpi lecz sam wybral ta droge i zgadza sie na nia w pelni?
-Wydaje mi sie ze On jest taka piosenka... Pozwolisz ze zacytuje? "Najlepiej rosne kiedy karmi mnie moj bol...". Nie wiem czy jestesmy w stanie go zrozumiec. Ale za to ten Drugi. On poswiecil sie opiece tej, no wiesz... Zachowuje sie jak starszy brat, stara sie ja chronic bo nie udalo mu sie uratowac tej ktora kochal. I Ona. Czym Ona zyje?
-Zyje nauka i checia pomagania, bycia potrzebna.
-Czyli ze Ona to robi dla siebie a nie dla Ten czarnej... jak jej tam.. Neri?
-Tak... Oni wszyscy to robia dla siebie jesli tak na to spojrzymy... bo tak... Ona jak juz powiedzialem zyje pragnieniem pomagania i bycia komus potrzebnym. Real, wiesz ktory, chce ja chronic wiec robi to co ona i trwa przy niej. Tar, ten zdolowany, widzi w Niej ta swoja kochanke z przed lat. Widzi i dreczy sie, a za razem uspokaja sumienie, ze jest miedzy ludzmi, ze nie zamyka sie calkowicie w sobie, ze nie zyje tylko bulem. Oklamuje sam siebie. Co robisz taka dziwna mine? Przeciesz wszyscy ludzie oklamuja samych siebie. Nigdy tego nie robiles?
- Tak masz racje. Tylko tych dwoje... Czekaj... daj mi samemu odkryc ich. To znowu kobieta ciegnie mezczyzne do dzialania. A ona... Ona widzi w tym inspiracje prawda? Ten obraz to zapoczatkowal. Gdyby nie kawalek plutna i troszke farb to nigdy nie przejelaby sie ich losem.
-Chyba trafiles w sedno.
-Wiec Oni to nie robia dla Neri. Oni moga ja skrzywdzic. Czym Ona ma zyc w Niebie? Oni maja siebie na wzajem, maja swoje pasje i czasami chore przyzwyczajenia. Co ona ma? Ma zyc smutkiem jak Tar? Przeciesz ona nie umiala tak zyc... nienalezy do tego rodzaju ludzi!
-Wiem. Wiem... ale nie mozemy nic zrobic... Musimy miec nadzieje ze w niebie czegos sie nauczy i cos otrzyma co sprawi ze bedzie szczesliwa...
-Jak nie mozemy nic zrobic? Czy ja dobrze slysze? Mowisz ze jestem bezradny? Nie... Nie wierze wlasnym usza. Przeciesz ja moge prawie wszystko!
- I Ty chcesz skrzywdzic ta mala udawadniajac sobie i innym jak wiele mozesz?
- A Tobie pewnie w tym wszystkim zalezy tylko na tym aby zachwicic madroscia innych i siebie.
- Hm... Wiesz masz racje. Ale przynajmniej ja jej nie zaszkodze, a Wy mozecie. Jednak madrosc zawsze idzie w parze z dobrem. Jesli uda mi sie wydobyc z siebie prawdziwa madrosc to musi byc dobrze.
- Tak, tu masz racje. Madrosc zawsze jest dobra bo inaczej nie jest madroscia. Tylko co mamy lub nie mamy zrobic?

Przydreptala do szarych, zimnych filozofow mala dziewczynka. Usiadla przed nimi. Spojrzala wymownie duzymi cielecymi oczkami. Usmiechnela sie i powiedziala.
-Dobrze jest gdy sie dziala z madroscia i MILOSCIA. Milosc to slowo ktorego filozof nie rozumie dopoki go nie dopadnie. Swiat nie jest tylko czarno bialy. milosc sprawia ze ma kolory. - Wtedy obdarzyla ich goracym pelnym radosci malego dziecka usmiechem i odeszla smiejac sie. Starszy filozof krzyknal za nia. -Arti!!! Poczekaj!!! Nie odchodz bez tlumaczenia jak zawsze!!! - Ona jednak go nie slyszala... lub zignorowala. Wtedy On spojrzal w oczy swojego towarzysza... I ujrzal ze oczy mlodszego filozofa z szarych staly sie brazowe. Jego twarz zaczela nabierac lekko jasno brzoskwiniowego odcienia, ktory jednak dalej byl za blady by nazwac go normalnym kolorem skory. Jednak nie wygladal juz jak posag. Odezwal sie dzwieczniej niz zwykle.
-Ja juc chyba rozumiem. Trzeba Kochac... Chyba wlasnie pokochalem. - Wstal. Odszedl do swojego domu... Gdy byl w srodku zobaczyl ze nie jest szary... nabral kolorow. Jak wszysto na ziemi. Usiadl i upajal sie pieknem milosci i koloru.

01 lipca 2005   Komentarze (4)

Dotyk w dzisiejszym swiecie jest zle wykorzystywany......

Elen35 - Neri20

Ciekawe o czym ona mysli? Tak skulona w sobie. Obok jakas kartka i moje Pudelko. Oczym Neri mysli? O czym takie stworzenie jak Ona moze myslec? Biedne przesiakniete mrokiem dziewcze. Siedzi. Ciekawe czy kiedys zwrocil na nia uwage gdy wczesniej tak ciesziala. Zawieszona w polprzytomnosci. Jej nogi odrywaja sie od rzeczywistosci, ale nie leci do gory, jej mroczna dusza siagnie ja na dol. Nie do piekla... po prostu na dol. Czy da sie ja z tego wyciagnac? Co ona tego chce? Mrok jest strasznie dziwna sprawa. Gdy wybiera zycie mroczne, pelne ciezkich smutnym dzwiekow, przyjaciol na codzien ubranych jak na pogrzeb, czy znajduje sie tam szczescie? Ona nie zaznala go za zycia. Ale czy wszyscy tak maja? Czy czarna koszulka skresla z normalnego zywego szczescia? Nie powinna i pewnie tego nie robi... Napewno tak sie nie dzieje. Ale dlaczego akurat Ona nie znalazla szczescia w swoim czarnym golfie? Zal mi Jej. Ladna jest. Ladnie wygladalaby w zielonym. Podejsc do Niej? Tak i tak musze... nie moge jej zostawic. Nie... to ja nie moge byc sam to Ona nie moze zostawic mnie. Zycie jest za trudne aby je po prostu pojac. Nodobrze a wiec podchodze. Nie chce jej przestraszyc.

***

Delikatnie podszedl od tylu. Dotknal jej ramienia ciepla reka. Ona podskoczyla przestraszona.
-Myslalem ze mnie widzisz, Neri... Wybacz nie chcialem Cie przestraszyc.
-Ja Cie widzialam. Ja wiem... Tylko ze ja tak mam. Poprostu mam. Mimo mojej sily jaka pezentuje jestem bojazliwa i nie umiem nad tym zapanowac. Wszystko slysze ale mimo to... ech tak juz mam. - Usmiechnela sie do Niego, tak ladnie z lekka bezradnoscia. I oboje poczuli sie tak strasznie samotni i bezradni. On czul sie winny, ze ja przestraszyl, a ona winna, ze pozwolila sie przestraszyc i zmartwila go tym. Bezwiednie jej policzek otarl sie o jego dlon, ktora nadal spoczywala na jej ramieniu. Wtedy usiadl za nia i objol ja i przytulil mocno. Ona wtulila sie. Nie bylo to spowodowane miloscia. Dotyk na w tej krainie dawal poczucie bezpieczenstwa i zwalczal osamotnienie, ktore bylo tu nadwyraz silne. Dwa "ciala" tkwily przylgniete do siebie, a umysly walczyly. Walczyly. Kazdy sam ze soba. Nie chcieli dawac zlych znakow. Nie chcieli robic drugiemu nadzieii. Przeciesz oni czuli czysta sympatie nic wiecej. Ale musieli kogos czuc... czuc dotyk. On jest tak wazny. Dotyk leczy. Czuli teraz ile moze dac. Pomiedzy zamartwianiem sie, ze zostana zle odebrani, rozkoszowali sie i poznawali dotyk na nowo. Delikatne, najmniejsze musniecie stawalo sie czyms calkiem innym niz kiedys. Odczuwalo sie je cala dusza. Taki kontakt miedzy ludzki dawal rozkosz, byl tak dobry, delitakny, ze wspomninie przemocy wydawalo sie bajka do starszenia dzieci. Byl jak wiatr, jak szept. Pieszczotliwy jak zyto laskoczace reke. Dotyk byl... a to slowo juz nie pasowalo do tego nowego zjawiska, bylo za warde. Zbyt szorstkie i niemile...

Neri pomyslala nagle, ze dotyk na ziemi jest zle wykorzystywany. Nie wyobrazala sobie jak ludzkie dlonie moga dotykac nozy, karabinow, granatow, sznurow i innych przedmiotow ktore rania. Nie mogla zrozumiec jak rece z wlasnej woli mozna wlozyc do rekawic bokserskich i uderzac nimi. Nie wiedziala dlaczego ludzie drapia, uderzaja, sciskaja, zgniataja. Nie rozumiala sily. Uscisk byl przesadnie mocny. Przeciesz mozna poglaskac... poglaskac zyto... On jest jak zyto...

18 czerwca 2005   Komentarze (8)

Lancuszek na szyi kobiety

-=Elen34=- ....Neri19....

Zobaczylam jego wzrok na sobie... Ten lakomy blysk. Nie chialam Go przeciesz poderwac i zniewolic. Nic nie czulam oprocz zwyklej, platonicznej, sympati jaka sie czuje do przyjaciela. Mimo to nie umialam sie oprzec. Otworzylam swoje oczy szeroko i powoli je zamknelam. Gdy otworzylam je kolejny raz usmeichnelam sie przesadnie mocno pokazujac zabki i przeszylam go wzrokiem. Niby nic... a jednak czulam jak chormony w nim szaleja. Chcialam juz przestac, odwrocilam wzrok... ale reka mi sama powedrowala na moj kark i zaczela bawic sie lancuszkiem. Pilnowal kazdego nawet najmiejszego mojego ruchu. Jego wzrok bladzil po mnie, naiwnie myslac, ze tego nie widze... I ta dzika chec bycia podziwiana i pozadana. Ja nie chcialam nic ponad to aby mnie pragnal. Chcialam aby pozadal. I tak sie dzialo. To bylo silniejsze odemnie. W duchu przeklinalam sie, ze to robie. Byly momenty gdy wyzywalam sama siebie od najgorszych... Ale kobieta gdy widzi ten wzrok pozadania nie moze zostac obojetna... Mysle ze dlatego kobiety sa lepszymi diablami. Kusza po to by czuc, ze to potrafia, uwodza po to aby czuc, ze uwiodly... Nie  moglam juz zniesc tego i przeprosilam towarzystwo na chwile. Poszlam do kuchni. Po co? Aby ochlonac. Nalalam sobie soku, aby nie wygladalo, ze poszlam po nic. Nawety nie pamietam jaki to byl sok i wtedy tez o tym nie wiedzialam. Przez chwile chcialam aby On przyszedl za  mna... Wtedy dalby mi dowod, ze mi sie udaje, ze to nie przewidzenie. Jednak gdy zlapalam sie na tej mysli ochlapalam sie woda, wlozylam golf aby przykryc szyje i lancuszek, do sucha wytarlam twarz aby nie wyjsc ze zwilrzonymi, lekko rozchylonymi wargami. Zadbalam o karzdy szczegulik aby nie kusic juz, tak jak wczesniej dbalam aby kusic... To jest straszne dla takiej kobiety jak ja przebywac w towarzystwie mezczyzn i nie prowokowac... to az boli...

Powoli wrocilam do  pokoju gdzie siedzieli wszyscy. Stanelam w kacie, w cieniu tak aby nmei bylo mnie dobrze widac i sluchalam opowiesci Lary. Sluchalam kobiety bojacej sie prawie calego swiata, kobiety, ktora ufa bezgranicznie tylko swojemu mezowi i sztuce. Kobiety, ktora kocha bezgranicznie i nie bawi sie lancuszkiem dla nikogo innego tylko dla jednego mezczyzny. Kobiety, ktora pije sok i wie jaki ma smak bo mysli o swoim mezu i zastanawia sie czy lubi jabkowy i czy akurat ten bedzie mu smakowac i teskni do niego zastanawiajac sie gdzie jest, jak go znalesc aby sie z nim podzielic ostatnia kropla... Przeszla mi przez glowe mysl czy Ona tak naprawde jest kobieta, bo kobieta musi kusic. Przeciesz Ona nie ma kogo kusic. Z jej szarych oczu bije milosc odwzajemniona, pelna, spelniona, nie kuszaca.

Mowila dlugo, wyplakiwala oczy. Wtedy podeszlam i przytulilam ja. Musialam podejsc. Tylko ja moglam jej dotknac. Gdyby zrobil To Real albo Tur byloby to nietaktem... odebrane byloby wrecz jako gwalt. On byla jak zakonnica, tylko ze oddana swojemu, innemu, prywatnemu Bogu. Byla ciepla, drzaca i zrozpaczona. Mimo tego, ze nie bylo nic zlego w moim dotyku, skulila sie w sobie. Rozumialam. Mialm inny dotyk. Ona byla przyzwyczajona tylko do dotyku farby, pedzla i do Astrana, tak nazywal sie jej maz... Tak trwalam przy niej, nie dajac jej nic. Bezradna i niepotrzebna czekalam. I doczekalam sie.

Ktos zapukal w drzwi. Lara jakby tego nie slyszala, bo nawet nie odwrocila glowy. Taur niechetnie wstal, wtedy z jego ramienia zszedl, jeszcze niechetniej, jego czarny ptak. Podlecial przedemnie i wpatrywal sie lsniacymi czarnymi slepiami. Usmiechnelam sie do Niego, a ona jakby do mnie. Nastepnie rowno ze mna spojrzal na drzwi. W nich stal wysoki, przystojny mezczyzna. Zmeczonym, glebokim glosem wymowil jedno imie. Lara podniosla glowe i spojrzala na niego. Wtedy zobaczylam jak go kusi, jak go przetrzymuje mimo tego, ze sama nie umiala wytrzymac. Powloli wstala. Dopiego gdy zawolal ja jeszcze raz, rzucila mu sie w ramiona. Dopieto tak stopieni, wczepieni w siebie wygladali pieknie. Ona wyladniala, odmlodniala, on wymeznial... Oni naprawde byli jednoscia. Dopierow w swoich ramionach Lara stala sie kobieta, a Astran mezczyna... Zazdroszcze im i wspolczuje. Chcialabym kiedys znalesc taka milosc... ale gdy na chwile siebie traca obumieraja. Nie jest chyba dobrze byc skazanym na czyjas laske, nawet gdy ta osoba kocha Cie nad zycie.

02 czerwca 2005   Komentarze (11)
< 1 2 ... 21 22 23 24 25 ... 56 57 >
Palurien | Blogi