-=Elen32=- ....Neri17....
***
Lara nagle zdała sobie sprawę, że Astran zniknoł w jej obrazie. Oszołomiona nie wiedziała co zrobić. Nagle jej ukochany mąż wpadł do obrazu. "Jak go z Niego wyciągnąć?"- to pytanie krzyczało w każdym zakątku jej duszy. Jej bezradność przytłaczała ją. Podchodziła do obrazu. Bała się podnieść płuto i potrząsnąć nim. Wielkie ciepłe łzy spłynęły po jej policzku. W brzuchu cos drgnęło. Kiedyś nazywała to uczucie motylem. Czuła wtedy takie uniesienie i cos się w niej zmieniało, jakby motyl trzepotał w niej skrzydłami. Jednak to nachodziło ją tylko wtedy gdy była bardzo szcześliwa i podniecona. Pierwszy pocałunek, pierwszy pocałunek z Astranem, gdy powiedział jej "Tak", a ona przyrzekła przed Bogiem, Niebem i calym swiatem mu miłość, gdy tworzyli swoja córkę, gdy ją po raz pierwszy zobaczyła po porodzie... i czasami gdy byli samiz Astranem, gdy bylo idealnie, wspaniale... a teraz? Co ten cholerny motyl w niej robił? Przeciesz to nie jest uczucie smutku, strachu, zmartwienia tylko radosci i podniecenia.
Nie mogla wytrzymac w miejscu. Szybko owinęła obraz jakimś kawałkiem materiału który był wkąponowany w martwą naturę. Wyszła pośpiesznie z domu, nawet nie zamykając drzwi. Zastanawiała się do kogo pójść po radę, po pomoc. Ona zawsze była tylko z Astranem, z córką lub sztuką. Nie potrzebowała przyjaciół, znajomych wiec ich nie miała. Czasami tylko towarzyszyła mężowi w spotkaniach towarzyskich, lecz wtedy trzymała sie z boku. Nagle przypomniała sobie o kimś, a raczej zobaczyła Go przed oczyma. Wiedziała juz gdzie niosa ją nogi. Przyspieszyła. Po chwili znalazła się na schodach jego domu. Nie wiedziała co zrobić. Jednak zawinięty w płutno obraz nagle jakby zaczął jej ciążyć. Zapukała i weszła. W srodku zobaczyła trzy osoby. Ladna kobietę wpatrzoną w ziemie. Mrocznego mezczyzne z czarnym ptakiem na ramieniu i Jego siedzacego lekko z boku. Spojrzał na nią. W jego oczach ujrzała zatroskanie. Chciała uciec. Nie umiała zrzucac na niego kolejnego zmartwienia, balastu. Była pewna ze los Astrana byłby mu nieobojętny. Nacisnęła na klamkę aby wyjść. Drzwi były jednak zamnięte.
-Witaj Laro.- Cisze przerwał głos Realoadena, w jego oczach nie był już tylko smutek i zmrwienie, pojawiła się też radość. To dodało jej otuchy.
-Witaj Real... - Powoli puściła klamke. Meżczyzna z ptakiem na ramieniu spojrzał na nią. Poznała Go. Był to najlepszy przyjaciel Reala... ale teraz wyglądał starzej i mroczniej, co w niebie nie powinno mieć miejsca. Przyjaciel Reala usmeichnoł sie do Niej, jednak ten usmiech był smutny i nie pewny. W tym momencie dziewczyna, która siedziała na przeciwko, podniosła wzrok. Do ręki wzieła jakiś mały przedmiot z ziemi. Był to stłuczony kubek. Usmiechnęła się do przyjaciela Reala i włozyła mu kawałek popękanej kamionki do reki i powiedziała.
-Juz usmeichaj sie normalnie, prosze...- Potem on wstał, uśmiechnął się do Niej już tak normalnie, radośnie, czule. Złapał dziewczyne za reke i przytulił do siebie. Lara patrzyła się na tą scenę z nieukrytym zdziwieniem. Gdy Przyjaciel Reala juz puścił tą dziewczyne, podszedł do Lary i powiedział szeptem do Niej.
-Witaj, nie wiem czy mnie pamietasz, jestem Taurn. Nie wiem komu mam podziękować, za to, że Elen już nie jest na mnie zła. Chyba bardziej zasłużył kubek, ale kamionka i tak tego nie zrozumie, wiec Tobie podziękuję... Laro, tak masz na imie prawda? Dziekuję.
-Ale ja... tak... masz rację... to pewnie kubek... My z Kubkiem mówimy, że nie ma za co i cała przyjemność jest po naszej stronie. -Nie do końca wiedziała czemu tak mówi ale była przekonana, że mowi to co powinna, czyli praktycznie nic. Przywitała się z Realem. Poznała się z dziewczyną od kubka, która miała na imie Elen i była przyjaciółka Reala i Taurna.
W końcu jednocześnie z trzech gardeł wydobyło się pytanie.
- Co się stało, Laro?