Niczyja...
-=Elen23=- ....Neri7....
Z czasem gdy oddalali sie od miejsca gdzie Ona chciala sie wtopic czula coraz wiekszy zal i smutek lecz wraz z nim malala i przezedzala sie chec bycia tym wszystkim niczego. Czula sie polamana na pol. Czula ze zdradza swoja pierwsza milosc-Krawedz, idac z tym dziwnym Ktosiem ktory trzyma ja za reke i zabiera ja daleko. Juz powoli czula ze On klamal z kolorem Krawedzi. Neri zaczela sobie tlumaczyc ze...
"nie robie nic zlego. To Krawedz mnie porzucila, to ona zwlekala z moim wcieleniem sie, to ona? To On pozwolil wyrwac mnie do innego swiata. Gdyby Krawedz w tym momecie gdy przyszedl ten... ten?... Cieply... cieply ktos... nie odrzucil mnie do siebie, nie kazal zareagowac to juz bylibysmy jednoscia. To On mnie porzucil... To Krawedz mnie porzucil... Niech nie ma pretensji do mnie ze pragne czuc nadal Tego Cieplego ciepla reke. Jesli Krawedz mnie nie chcial to nie bede sie narzucac... trudno tak bywa w milosci. Przeplacze pare nocy... zlamie sobie serce... potem bede bala sie panicznie milosci a mimo to, ten ktory mnie pocieszy... a mimo tego bede chciala trzymac ciepla reke. Moze to bedzie jedno wielkie klamstwo ze chce trzymac ta reke, moze bede sie oszukiwac, moze to bedzie pocieszenie... Ale nie wroce juz do Krawedzi! Slyszysz?! Nie pokocham Cie drugi raz... Nie znioslabym mysli ze moglbys mnie porzucic jeszcze raz!!! Nie bede dla ciebie niczym i wszystkim, nie bede z Toba!!! Zegnaj... To koniec i nie wierz mi ze bedziemy przyjaciolmi!!!
- Neri... Przestan krzyczec... juz dobrze malutka... to tylko bylo Twoje zludzenie... Krawedz nie jest mezczyzna abys ja kochala. Wogole Krawedzi sie nie...
"Aaa... Zaczelam krzyczec... Deam! Idiotka ze mnie!!! Do tego placze... On caly jest cieply... Jego reka na plecach, druga owinieta w pasie, moje lzy wsiakaja w ramie, chyba czuje oddech na szyji... Nie... ja sie tego boje... Boje sie dotyku, boje sie ze mnie tuli... boje sie ze mnie nie bedzie tulil... Musze wziasc sie w garsc."
-Przepraszam Cie...
- ...nie... posluchaj... Krawedz sie nie da kochac... uspokoj sie.. bedzie dobrze...
-Musze wziasc sie w garsc...
"Co? Czemu mnie nie puszcza? Posnioslam nawet glowe a On nic? Nie... nie umiem nad soba zapanowac.. trudno tak musi byc. Cieply jest... i niech tak zostanie... Boje sie... Co mam zrobic? Przestac myslec? Tak... przestac myslec... przestac myslec... nie moge myslec... On sie mna teraz zajmie, bedzie dobrze... a teraz tylko trzeba nie byslec."
-Bedzie dobrze. To zludzenie, zaraz Ci przejdzie. Ci... juz. Dobrze juz? Musimy dalej isc. Obiecuje ze im dalej odejdziemy z tamtad tym bedziesz czula sie lepiej. Choc...
-Ale gdzie?
-Do mojego pudelka.
-Jak ma na imie?
-Pudelko.
-Acha... a Ty?
-Ja? Ja jestem Lithnar.
-Mhm.
-Co Ci jest Neri?
(pamietajcie prosze ze to jeset fikcja nie chce znowu aby niektorzy z was twierdzili ze cos sie stalo i meczyli mnie...)