Dotyk w dzisiejszym swiecie jest zle wykorzystywany......
Elen35 - Neri20
Ciekawe o czym ona mysli? Tak skulona w sobie. Obok jakas kartka i moje Pudelko. Oczym Neri mysli? O czym takie stworzenie jak Ona moze myslec? Biedne przesiakniete mrokiem dziewcze. Siedzi. Ciekawe czy kiedys zwrocil na nia uwage gdy wczesniej tak ciesziala. Zawieszona w polprzytomnosci. Jej nogi odrywaja sie od rzeczywistosci, ale nie leci do gory, jej mroczna dusza siagnie ja na dol. Nie do piekla... po prostu na dol. Czy da sie ja z tego wyciagnac? Co ona tego chce? Mrok jest strasznie dziwna sprawa. Gdy wybiera zycie mroczne, pelne ciezkich smutnym dzwiekow, przyjaciol na codzien ubranych jak na pogrzeb, czy znajduje sie tam szczescie? Ona nie zaznala go za zycia. Ale czy wszyscy tak maja? Czy czarna koszulka skresla z normalnego zywego szczescia? Nie powinna i pewnie tego nie robi... Napewno tak sie nie dzieje. Ale dlaczego akurat Ona nie znalazla szczescia w swoim czarnym golfie? Zal mi Jej. Ladna jest. Ladnie wygladalaby w zielonym. Podejsc do Niej? Tak i tak musze... nie moge jej zostawic. Nie... to ja nie moge byc sam to Ona nie moze zostawic mnie. Zycie jest za trudne aby je po prostu pojac. Nodobrze a wiec podchodze. Nie chce jej przestraszyc.
***
Delikatnie podszedl od tylu. Dotknal jej ramienia ciepla reka. Ona podskoczyla przestraszona.
-Myslalem ze mnie widzisz, Neri... Wybacz nie chcialem Cie przestraszyc.
-Ja Cie widzialam. Ja wiem... Tylko ze ja tak mam. Poprostu mam. Mimo mojej sily jaka pezentuje jestem bojazliwa i nie umiem nad tym zapanowac. Wszystko slysze ale mimo to... ech tak juz mam. - Usmiechnela sie do Niego, tak ladnie z lekka bezradnoscia. I oboje poczuli sie tak strasznie samotni i bezradni. On czul sie winny, ze ja przestraszyl, a ona winna, ze pozwolila sie przestraszyc i zmartwila go tym. Bezwiednie jej policzek otarl sie o jego dlon, ktora nadal spoczywala na jej ramieniu. Wtedy usiadl za nia i objol ja i przytulil mocno. Ona wtulila sie. Nie bylo to spowodowane miloscia. Dotyk na w tej krainie dawal poczucie bezpieczenstwa i zwalczal osamotnienie, ktore bylo tu nadwyraz silne. Dwa "ciala" tkwily przylgniete do siebie, a umysly walczyly. Walczyly. Kazdy sam ze soba. Nie chcieli dawac zlych znakow. Nie chcieli robic drugiemu nadzieii. Przeciesz oni czuli czysta sympatie nic wiecej. Ale musieli kogos czuc... czuc dotyk. On jest tak wazny. Dotyk leczy. Czuli teraz ile moze dac. Pomiedzy zamartwianiem sie, ze zostana zle odebrani, rozkoszowali sie i poznawali dotyk na nowo. Delikatne, najmniejsze musniecie stawalo sie czyms calkiem innym niz kiedys. Odczuwalo sie je cala dusza. Taki kontakt miedzy ludzki dawal rozkosz, byl tak dobry, delitakny, ze wspomninie przemocy wydawalo sie bajka do starszenia dzieci. Byl jak wiatr, jak szept. Pieszczotliwy jak zyto laskoczace reke. Dotyk byl... a to slowo juz nie pasowalo do tego nowego zjawiska, bylo za warde. Zbyt szorstkie i niemile...
Neri pomyslala nagle, ze dotyk na ziemi jest zle wykorzystywany. Nie wyobrazala sobie jak ludzkie dlonie moga dotykac nozy, karabinow, granatow, sznurow i innych przedmiotow ktore rania. Nie mogla zrozumiec jak rece z wlasnej woli mozna wlozyc do rekawic bokserskich i uderzac nimi. Nie wiedziala dlaczego ludzie drapia, uderzaja, sciskaja, zgniataja. Nie rozumiala sily. Uscisk byl przesadnie mocny. Przeciesz mozna poglaskac... poglaskac zyto... On jest jak zyto...