• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Inna wersja swiata

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Sierpień 2016
  • Kwiecień 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Styczeń 2008
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003

Archiwum wrzesień 2005

Zawiodlam sie na Tobie...

Elen44 - Neri28

Bog ta historie chcial wykorzystac poraz kolejny. Tym razem chcial nauczyc bliskosci tych ktorzy powinni byc najblizej, a byli dalej niz nawte niektorzy smiertelni...

***

Mar nie lubila tych dziwnych telepatycznych wiadomosci jakie zawsze wszyscy wysylali miedzy niebami. Ona dokladnie w swojej dzieciecej glowce stworzyla bardzo bajkowy swiat z tysiacami zabezpieczen aby nic doroslego nie moglo sie przecisnac do jej nieba w niezmienionej postaci. Dlatego wiadomosci, ktore do niej dochodzily przynosila mala, biala golebica. Trzymala w dziobie mala, biala karteczke, na ktorej zawsze zlotym atramentem byla wypisana wiadomosc.

Dzisiejdzego dnia mala dziewczynka dostala wiadomosc od Boga. Ucieszyla sie. Lubila od Niego dostawac wiadomosci. Zawsze wtedy planowal cos ciekawego. Choc i tak to ona czesciej przygotowywala dla Niego niespodzianki. Jednak zawiodla sie na nim. Wrecz ja obrazil. Na karteczce pisalo:

"Czesc Slodka Mar! Jak wiesz, juz nie jeden raz Ci sie skarzylem, jest grupa aniolow, ktore odnosza sie do mnie z wielkim dystansem. Sadze ze trzeba by bylo im pokazac, ze mozna inaczej. Nauczyc ich spontanicznosci, swobodnosci, niezaleznosci tez wobec mnie. Sloneczko moje nie wpadlabys teraz do mnie dac im lekcje? Poskakalabys mi po kolanach, byla rozbawiona.. byla soba. Prosze. Caluje, twoj Tatus."

Dziewczynka rozgniewala sie jeszcze bardziej gdy kolejny raz przeczytala ten list. Poczula ochote rzucenia czegos na ziemie porosnieta roznokolorowymi kwiatkami. Rzucila listem. Gdy to nie pomoglo, sciagnela z wlosow gumke i cisnela ja w roslinki. Zawolala wszytkich swoich bajkowych przyjacil, skrzaty, krasnoludki, duszki, draidy, motylki, zwierzatka i te normalne i fantastyczne, ktorych nawet nie bede probowala wymieniac bo i tak to mi sie nie uda. Poprosila ich aby napisali po parenascie widomosci zaadresowanych do Boga o tresci " NIE!!!". Uporali sie z tym bardzo szybko. Potem dziewczynka polozyla sie  w kwiatkach i patrzyla smutno w niebo powtarzajac w kolko, ze zawiodla sie na Bogu. Ptaki, motyle i inne owatd tylko lapaly te slowa i wysylaly do Niego.

***

Bog siedzial w duzym fotelu. Dookola mial pelno aniolow, ktorzy bardziej przypominali prawnikow i urzadnikow. Pan Wszystkiego z niecierpliweniem czekal na swoja ulubienice. Juz katem ust usmiechal sie na mysl o tym ze Jego mala kruszynka wbiegnie do sali i wskoczy mu na kolana. Moze zawola "Berek!" Albo ucaluje figlarnie. Jednak nic takiego sie nie stalo.

Do komnaty wlecialy niezliczone stada ptakow i olbrzymich owadow. Kazde trzymalo niewielkie karteczki. Wszystkie rzucily je w strone Boga. Wygladaly agresywnie jednak zaraz odlatywaly. Kartki uderzaly w Boga i otwieraly sie Krzycac, piszczac, szlochajac i lamentujac jedno slowo. NIE!!! Bog bronil sie tylko dlonmi jak male dziecko ktore nie chce byc zbite. Przez chwile nastapil spokoj. Ale tylko przez chwile. Kolejne grupy zwierzat przybyly do sali. Tym razem powoli, delikatnie jednak z wyrzutem zostawialy Bogu wiadomosci, ze kogos zawiodl. Bog siedzial smutno i cierpliwie znosil wszystkie te zale. Sam strasznie posmutnial. Wszyscy zebrani w sali patrzyli sie na niego w milczeniu. Juz minelo sporo czasu dgy ostatni ptak przyniosl Mu ostatnia kartke, Bog wstal. W tym momecie otworzyly sie drzwi i do sali weszla mala dziewczynka.

22 września 2005   Komentarze (7)

Znowu czerwony...

Elen43 - Neri27

- Stworzono mnie z materi pragnien, uczuc i marzen. Nie chce aby mnie nazywano materia z nieba. To zbyt przedmiotowe a ja przeciesz nie jestem przedmiotem. Gdy okreslam sie wyzej wymienionym mianem jestem bardziej szanowany i brany na serio na tyle na ile ludzie biora na powaznie kocura. Choc to wielki ich blad, ze mnie lekcewaza. Nie jestem przeciesz taki jak zwykle zwierze, jestem ponad nie. Nie jestem tez jak czlowiek ktory mnie stworzyl... jestem ponad niego. Dlaczego sie wywyzszam? To proste. Zwierzeta sa mniej przedsiebiorcze, strachliwe, ulegle czlowiekowi, a ludzie maja liczne wady grzechy. Ja jak juz wspomnialem jestem marzeniem i pragnieniem. Marzenia sa albo tylko dobre albo tylko zle. Ja zostalem stworzony w najbardziej godnym, potrzebnym i nieegoistycznym celu. Zostalem stworzony przez kogos dla kogos z milosci i tylko milosci. Ale moja historie zazcne moze od poczatku. Kobieta ktora dala mi zycie nie byla czlowiekiem - smiertelnym samym w sobie. Umarla juz ale nie otrzymala jeszcze przydzialu ani w niebie ani w piekle jak to jest wszystkim wiadomo. Byla z natury dzieki Panu Naszemu... - Kocur schylil lekko glowe z wielka czcia w strone Istoty Boga Najwyzszego i Jedynego.
-Ulitowala sie nad biedna mala dziewczynka w Szarej Klinice. Dziewczynka byla zamknieta w szybie i misiu. Proby dostania sie do jej duszy przez wlasnie te pzredmioty nie dawaly skutku. Jednak gdy moja matka, ze tak ja okresle, poszla innym tropem. Nie starala sie dojsc do niej przez Nia, a przez siebie. Wiedziala, ze aby czlowiek sie otworzyl, samemu nalezy sie najpiwrw otworzyc. Jestem dumny z matki z tego powodu. Ludzie zatracaja zmysly, a razem z nimi oczywiste wartosci, schematy, zachowania. Ona jednak prawidlowo podeszla do sprawy i mowila o sobie. W jej sercu male slodkie kociaki zajmuja duzo miejsca... Tak slodkie jak ja... - Kocur bezwstydnie naprezyl sie i zaczol mruczec glosno. Siedzaca obok anielica nie wytrzymala i porwala z ambony futrzaka na wlasne kolana i zaczela go drapac. Korur tylko wbil lekko pazurki w jej uda aby przypadkiem ktos nie zabral go z tego raju. Byl rasowym samcem, a raczej kocurem.
- Z materii niebianskiej, a dokladniej z motyla stworzyla... prosze tam w protokole napisac ze s t w o r z y l a ,a nie wyprodukowala. Wy biurokraci lubicie dziwny jezyk, a chyba ta mala roznica nie zrobi wam klopotu, a mnie serce boli gdy ktos mnie, kota o tak delikatnej duszy, wielkiej wrazliwosci, indywidualnosci i zywiolowosci nazywa produktem. Prosze ulitujcie sie." - Caly monolog zwierzak mowil z teatralna dramaturgia. Robil slodkie oczy do siedzacych obok anielic, ktore jak nastolatki rozplywaly sie i rozczulaly nad kociakiem. Zwierzak zdawal sobie sprawe z tego, one ze robia to wszystko aby poczuc sie mlodszymi, wrazliwszymi i bardziej ludzkimi istotami. Madrosc, roztropnosc, rozsadek jakie dawalo niebo z czasem meczylo anioly i wracaly do swoich ludzkich korzeni. Te anielice widocznie byly "slodkimi idiotkami" jak to okreslil kot.
-Dziewczynka gdy mnie ujrzala orzelamala sie lekko. Oczy jej oprzytomnialy. Jednak nei wpuszczala mojej matki do siebie. Neri wiec wyslala mnie, nazwijmy to, swierzo narodzonego, do tej dziewczynki. Opornie sie szlo, przyznam. Byly to moje pierwsze i najtrudniejsze kroki. Mala nie byla pewna, raz nie mogla sie doczekac az dojde, a po czwili tracila wiare ze bede jej, ze mnie zabiora od niej. Nawet jako mala niedoswiadczona istotka byla na tyle dojrzala i doswiadczona przez los, ze stwierdzila, ze nie bedzie w stanie mnie wykarmic, zapewnic mi wszystkiego, ze nie chce sie przywiazywac i mnie ranic. Tak wiele smutku, strachu bylo w niej... - Korur zeskoczyl z kolan anielicy. Wrocil na swoje miejsce.
 Juz nikt nie byl rozbawiony ta opowiescia. Juz nikt nie tesknil do ludzkosci. Tak jak wczesniej zwierzak wprowadzil mila zabawna atmosfere tak gdy zblizyl sie do bolesnego powarznego tematu wymusil na wszystkich powage i refleksje. Pare osob wyczulo jego wielkosc i stwierdzili, ze przechwalki kota byly wrecz skromne. Istota kota byla materia stworzona bezposrednio z nieba, a Bog byl w niebie. Ten Kocur wydawal sie im tak bardzo podobnym zjawiskiem, ze bylo im wstyd. Bog byl przeciesz tak zawsze odlegla i przewielka istota ze zadne slowo nie moglo sie z nim rownac. Choc kochali Boga jak ojca nie umieli sprawic aby byl blisko. Byli biorokratami. I mieli sie wlasnie tego dowiedziec. Bog ta historie chcial wykorzystac poraz kolejny. Tym razem chcial nauczyc bliskosci tych ktorzy powinni byc najblizej a byli dalej niz nawte niektorzy smiertelni...

    


Przepraszam za wszystkie bledy, ale kolejny raz nie sprawdzialm tego. Koputer mam w rozpadzie i ledwo udalo mi sie napisac ta notke... zrestza widac po jak dlugim czasie...


( Wszystkiego najlepszego dla Kocurka :* )
12 września 2005   Komentarze (6)

Maly rudy kociak naprawde umie leczyc...

Elen42 - Neri26

- My nic o sobie nie wiemy... Nie wiemy co mamy zrobic. Neri szukaja pewne anioly... Przynajmniej taka mamy nadzieje. Przed smiercia zajela sie nia jakas anielica i obiecala pomoc. Czekamy az do nas dotrze. Moze i mi pomoze.
- Nie przejmuj sie Kib, tym, ze tu jestesmy. Nie przyszlismy prosic o pomoc. Chyba sami musimy sie uratowac. Ty zajmij sie swoimi obowiazkami... Dlaczego jej nie pomozesz? Dlaczego nie dasz jej misia?! - z wrzutem, a wrecz agresja Neri zwrocila sie do Anielicy.
- Nie moge. Tu sa zabezpieczenia. Aniol nie moze dotknac pacjenta ani jego mieszkania. My jestesmy slowem i dusza przy nich. Nie mozemy uzywac dotyku... Ich czesto dotyk boli. A ich mieszkania nie mozemy zmieniac, to byloby nie naturalne. W naszej klinice chodzi o to aby pacjent sam sie wyleczyl, a nie o to aby Anioly i Aniolowe zmieniali sztucznie wystroj mieszkan. Jesli pacjnt poprosi nas o konkretna pomoc mozemy dopiero wtedy jej udzielic. Jesli nie bedziemy ostrozni i narzucimy sie z czyms, moze dana osobe jeszcze bardziej skrzywic. Dlatego Stworzono tu system ktory sprawia, ze aniol moze tyle na ile dany pasjent pozwala. Gdyby ona zechcialaby mojej pomocy to moglabym podejsc przytulic, a moze nawet podac jej misia. Jednak to jest duzo bardziej skomplikowane... Ona nie ufa nikomu bo nawet nie wie ze zaufanie istnieje. Nie kocha, bo nigdy nikt jej nie kochal. Kiedys widziala milosc, jak ktos sie tulil, opiekowal kims innym. Ona chcialaby tez miec kogos przytulic. Chcialaby aby ktos dal jej z miloscia tego misa. - Anielica juz od dawna widziala lzy na oczach dziewczyny, ktora przed chwila byla gotowa ja pobic za to ze nie pomagala tej malej cierpiacej dziewczynce. Jej samej lzy zaczynaly plynac po policzku... Klnela sie w duchu ze jest za slaba na taka prace. - ... Chce pokochac i byc kochana, chce miec to wszystko co mialy inne dzieci. Nie wiem czemu ona nie chce mnie wpuscic. Bardzo duzo czasu jej juz poswiecilam. Choc troche kazdy przelamalby sie, a ona. Nie wiem czemu. A przeciesz ona nie chce duzo... Ona pragnie normalnego dziecinstwa, zwyklej milosci jaka ja powinni bliscy obdarzyc. Nie chce duzo. Ja jestem dac jej wiecej, a ona mnie nie wpuszcza... Co robisz? Neri ale Ty nie... Neri? - Anielica patrzyla na cala sytuacje zdumiona. Smiertelna na jej oczach chciala podejsc do dziewczynki. Nie byla przeciesz wykfalifikowana, nie wiedziala jak sie obchodzic z pacjentami. Dziewczyna na jej slowa zatrzymala sie na chwile i spokojnie z nadzieja w glosie powiedziala.
- Miwolas o normalnosci. Jestes aniolem co nie jest normalnie dla tej dziewczynki. Ona chyba potrzeboje czlowieka. Normalne nie jest to ze ktos taki sie nia zajmuje. Moze mi sie uda...

***

Modlac sie do Boga podchodzilam do dziewczynki. Jednak po chwili stwierdzilam ze powinnam do niej cos powiedziec. Czulam ze trzeba spokojnie oswoic ja ze soba. zawsze zwierzeta oswaja sie mowiac do nich w lagodny sposob. Powoli podchodzialam i mowialm do niej. Ona jakby nie reagowala ale pozwala podchodzic blizej. Choc z kazdym krokiem bylo mi trudniej. Mowilam jej jak mam na imie. Co lubie, a raczej co lubilam, bo ostatnie lata spedzone na ziemi sprawily ze moje zainteresowania nie byly najprzyjemniejsze. Mowilam jej ze lubie kolor zielony i pomaranczowy. Pomaranczowy od slonca, zielony od trawy.  Moiwlam jej ze lubie kwiatki, a najbardziej tulipany. Opowiadalam jej jak tulipany wygladaja bo nie byalm pewna ze ktos jej powiedzial i pokazal te kwiaty. Przypominalo mi sie ile rzeczy nauczyl mnie ojciec i matka. Wszystkie nazwy... zwierzat, kwiatow, mysli, kolorow, ptakow, mebli... wszystkiego. A ona nie miala nikogo kto by ja tego nauczyl... Ta mysl mnie przerazala ale jeszcze bardziej motywowala. Wrocilam wiec do opowiadania o sobie. Gdy powiedzialam ze moim ulubionym zwierzatkiem sa kotki nastapil przelom. Dziewczynka podniosla glowe i spojrzala na mnie swoimi pustymi oczkami. Jednak gdy powtorzylam ze lubie male, rude kotki ktore uwielbiaja psoty i zabawy, w jej oczkach pojawila sie jakby plamka emocji... Wiedzialam ze teraz pozwoli mi sie jeszcze bardziej zblizyc... Potrzebowalam tylko kota. Tylko skad wziac tu kota? W jednej chwili doznalam olsnienia. Pudelko. Tylko ze ono zostalo daleko z tylu... A ja nie moglam sie cofac, bo Mala mogla poczuc sie porzucona i skrzywdzona jeszcze bardziej. Nie zaufala by mi kolejny raz nawte gdybym przyniosla jej stado kociakow. Jednak maly motylek wylecial z moich wlosow... Uratowal mnie. Bylo troche malo tego materialu ale wierzylam ze Bog mi pomoze. A nawet gdyby nie zechcial z wlasnego serca wyskrobalabym tego kociaka... malego rudego kociaka...

01 września 2005   Komentarze (7)
Palurien | Blogi