• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Inna wersja swiata

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Sierpień 2016
  • Kwiecień 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Styczeń 2008
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003

Archiwum luty 2005

< 1 2 >

Czy to aby nie jest juz za dlugie?

-=Elen26=- ....Neri10....


-Tar! Ja jej nie umiem znalezc! Gdzie ona jest? Pomoz mi jej szukac! Wiem ze "umarla", ale nie wiem gdzie jest! Wiedzialabym gdyby poszla do piekla! Gdzie ona jest?!?
-Zapewne gdzies miedzy Niebem, Pieklem a, Ziemia... moze Krawedz lub inna pustka miedzy swiatami. Nie wiem Elen... Skad moge wiedziec? Za bardzo sie angazujesz, powinnas sobie podarowac ta historie...
-He?! Jak mozesz tak mowic?! Jestes okropny! Jak moge zostawic duszy, ktora potrzebuje pomocy? Ty bys ja zostawil na moim miejscu?
-Ja, Elen, nigdy bym sie w takie cos nie mieszal. Znam swoje sily i potrafie je oszacowac. Nie lubie pakowac sie w bagno z ktorego nie widze wyjscia...-Zobaczyl okropny grymas na jej twarzy wiec tylko dodal- ...Ale masz racje, nie mozesz jej teraz zostawic...
-Pomoz mi Tarun...
-Nie potrafie, nie umiem, chyba nawet nie chce...- Widzial jak na jej usta cisna sie jakies slowa, krzyki, przeklenstwa, jednak opanowala sie. Byla silniejsza, madrzejsza od nieg. On by nie wytrzymal na jej miejscu. Zaczolby krzyczec. Ona jednak z wyzszoscia stala przed nim aby mu uswiadomic jak nim teraz gardzi, co sie zreszta jej udalo. Pokonala Go. Kiedys myslal o niej jak o malej dziewczynce, o dziecku ktoremu trzena pokazac niebo i nauczyc wszystkiego... Nie minelo duzo czasu od kiedy tak myslal. Jeszcze kilka senkund temu byla jego mala Elen. Teraz zdawal sobie sprawe ze To ona wie lepiej, ze to on powinien sie od niej uczyc... i to nie powinno stac sie nagle, wczoraj czy dzisiaj. Wiedzial ze jej dobre, tkliwe serce bylo wiecej warte od niego  z a w s z e  i ze od  z a w s z e  powinien to dostrzegac.
Nie bylo juz jej, stracil ja. Zly na siebie zaczol isc za nia. Co prawda nie widzial juz jej lecz wiedzial gdzie poszla.

Zadko wychodzil ze swojego nieba. To zazwyczaj ona przychodzila do niego. To  dla Niej zmienil caly wystroj swojego nieba. Nie przypominala ona juz krypty meczennika. Byla milym zacienionym domkiem wybudowanym w lesie. Puszcza juz nie byla starym siedliskiem ciemnosci, ktory pochlanial kazde swiatlo i zycie jakie zjawilo sie w poblizu. Odrodzila sie. Na sciezki padaly smugi swiatla, drzewa pozielenialy, wyrosla mala trawa, paprocie i troche mchu. Byl to juz normalny cienisty las, w ktorym byla normalna cienista chatka.
Wiekszosc Aniolow teleportowaloby sie z nieba do nieba gdyby chcialo szybko sie przemiescic z kawala nieba do innego. Jednak bal sie ze Oni nie ze chca Go wpuscic. To sklonilo Go aby isc. Wyszedl na zewnatrz. Dalej meczyl Go jej wyraz twarzy... ta pogarda, zlosc. Nie mogl zrozumiec jak mogl jej czegokolwiek odmowic. Poczul sie podle. Spojrzal na scieszke prowadzaca na zewnatrz jego kawalka nieba. Byla oswietlona popoludniwym sloncem. Z drzew spadaly zlote i czerwone liscie.
Zirytowal go ten widok. Wiedzial ze nie wroci do roli cierpiennika jaka przyjol po stracie Narayan... ale moze stac sie kims mrocznym... wkoncu to bylo niebo, szablony, stereotypy nie mialy teoretycznie tu prawa bytu jelsi on tego nie chcial. Wiec dlaczego mialby sie pozbawiac czerni, ciemnosci i mroku. Czy one sa zle? Machnol kolejny raz reka. Pogota w ciagly paru sekund zmienila sie. Slonce zasnuly ciemne chmury, z ktorych posypal sie deszcz i lekki grad. Wrocil sie do domu. Tam znalazl stary, czarny plaszcz. Caly nim sie okryl. Wychodzac z domu spowrotem na sciezke zobaczyl jakiegos szarego ptaka panicznie szukajacego schronienia sie przed gradem, deszczem i zimnem. Przywolal go. Ten zmuszony posluchac, podlecial i usiadl mu na ramieniu.
- Kim chcesz zostac moj... czarny przyjacielu? Bo od tej pory bedziesz mrokiem tak jak ja. Nadaj sobie tylko imie. - Czarny jastrzab krzynol i wbil pazury w jego ramie. Tur byl gotowy isc z nienaturalnie opierzonym drapieznikiem.
- Moj nowy przyjacielu -spojrzal na jastrzebia- dlaczego tak sie zienilem, dlaczego zmienilem swoj swiat? Czy to schizofremia? Zamilowanie do zmiany i sztuki? Czy bawie sie w swoj wlasny, dramatyczny teatr? Czy kazda Nowa mysl musi byc jeszcze inna zmiana uczczona? Czy za kazdym razem jak cos przelamuje sie lub lamie w sercu, trzeba przelamac lub zlamac swoj swiat, wyglad, otoczenie? Nie mam czasu myslec o tym. Musze isc do Elen... i Ty pojdziesz ze mna.- Niespiesznie ruszyl do przodu. Myslal ze jastrzab wtedy zejdzie z jego ramienia. Jednak ten dalej z powaga byl przy nim.

24 lutego 2005   Komentarze (6)

Nawet kawalek nieba nie da nam tego co druga...


-=Elen26=- ....Neri10....

"Czulam sie podle. Czulam sie jakbym skazala siebie na wieczny bol i cierpienie. Teraz jak o tym mysle, stwierdzam ze tak w istocie bylo. Raniac Lithnara, zmuszajac Go do odejscia ode mnie, porzucenia mnie, skazywalam siebie na samotnosc. Samotnosc jest cierpieniem i bolem. Czasami mowi sie ze szuka sie samotnosci, czasami mowi sie, ze ma sie dosc swiata, ludzi, aniolow, czasami chce sie pobyc tylko sam ze soba. Lecz to nie jest prawdziwa samotnosc. Idac na spacer sam ze soba zabierasz cos jeszcze. Zabierasz mysli, wspomnienia, marzenia, siebie. A tam gdzie bylam nie mialam nic procz Lithnara. Sama nie bylam zdolna do korzystania z siebie. Znienawidzilam sie i wyrzeklam sie siebie. Chcialam sie zmienic. Lecz wylewajac stara moja osobowosc przesiaknieta zalem, zloscia, pogarda ktora wynioslam z pobytu na ziemi i krawedza zostalam pusta. Trzeba bylo mnie napelnic czyms nowym. Jednak naczynie nie napelni sie samo. Jedyne co we mnie wtedy bylo to smutek i poczucie winy. Nie jest to najslodszy sok jaki mozna wlac do szklanki i wypic. Jest gorzki, palacy, staje w gardle i drazni je. Przy tym ksztusimy sie... wymiotujemy... Tak mniej wiecej wygladala moja samotnosc... -Samotnosc przez wielkie "S", Samotnosc w nicosci.

I nagle swiatlo, rozblysk nadzieja, wspomnienie. Maly zolty cud ktory wysmialam i ktorym wzgardzilam przez jego infantylkosc i lukrowosc. I wtedy... gdy pozarlam go wszystkimi zmyslami jego proste pietko oslodzilo mi gorzki smak samotnosci i zapragnelam wiecej. chcialam wyzbyc sie do konca gorzkiego smutku, winy, bolu i napelnic go chocby najslodszym smakiem niebios. Wiedzialam co zorbic. Jakim cudem? Sadze ze ten motyli kawalek nieba, ktory wtedy do mnie przylecil, wpoil mi to. Jak? Nie wiem... do teraz nie rozumiem systemu nieba.

Wstalam szybko. Zawolalam prawdziwym imieniem motylka. Balam sie strasznie ze nie przyleci. Jednak On usiadl mi na chwile na rece. Ranosc, nadzieja i wielka nieogarnieta wdziecznosc. Potem wzbil sie w nicosc. Przebilaj sie przez niegrawitacje grawitacji. Do teraz nie wiem jak to jest. W niebie samemu buduje sie grawitacje lub jej brak. A tam? W Polowie? W Polowie nie ma ani grawitacji ani niegrawitacji. Czasami mialam wrazenie ze motyl spada do gory. Pobieglam za nim. Chwilami go wyprzedzalam. Wiedzialam gdzie i po co mnie prowadzi. Do teraz nie zapomne tego widoku. Siedzial i czekal na mnie. Lekko zdziwil sie tym ze tak rozpaczliwie bieglam... Na jego twarzy taki szybki grymas. Dlazcego szybki? Bo rzucilam sie mu na szyje. Chyba nawet nie przeprosilam. Zaczelam sie tulic. Calowac jego twarz, a raczej grymasy zdziwienia, lekiego udawanego oburzenia, ze nie przeprosilam go za to cale cierpienia jakie na niego zrzucilam, grymas zaskoczenia, strachu i radosci... sadze teraz ze swego rodzaju upojenia. Wiem ze tez poczul ulge. Potem przytulil mnie tak mocno.
Nie kochal mnie. Ja nie kochalam Jego. A raczej nie byla to taka milosc miedzy kobieta i mezczyzna. Moja milosc byla wiernoscia, wdziecznoscia, oddaniem holdu czlowiekowi, przywiazaniem i poczuciem tego ze jestem mu wiele winna. Nie bylo w samej milosci nic z pozadania, podziwu, zachwytu. Moje uczucia do Litha od tej pory kilkakrotnie w rozny sposob ewoluowaly bo minelo wiele czasu... jednak mowmy o przeszlosci.... Jak On mnie kochal? Nie wiem dokladnie. Sadze jednak ze to bylo cos podobnego. Byla to milosc z poczucia obowiazku. Byla to opieka, poczucie ze milosc nalezy odwzajemnic, radosc z konca samotnosci... jednak zadne niebo w pudelku nie daje nam tego co druga dusza w ktora mozna sie wtopic i wlac..."

18 lutego 2005   Komentarze (6)

Motylek ... tak infantylnie

-=Elen25=- ....Neri9....


-Jakby to powiedziec... Tu nic nie ma! Wiem ze nie mialo tam byc tych kolorkow, ale myslalam ze tam cos jest!
-Sadze ze gdybys wierzyla ze cos tam jest inaczej by to wszystko wygladalo. Daj mi to pudelko! Teraz je zamkne i otworze.-"Co jej pokazac? Hm... w sumie odzwyczailem sie od ludzi. Co taka dziewczyna chcialaby zobaczyc? Gdyby byl to maly chlopiec nie byloby problemu. JAkies autko albo cos w tym stylu. Ale dziewczyna? Na lalki jest za duza. Ale jakby kwiatek jakis? Hm... Te glany malo pasuja do kwiatkow! Ale nie moge dluzej myslec. Musze tworzyc. Trudno niech beda te stokrotki z pudelka i jakies motylki. Najwyzej mnie wysmieje..."

Neri otworzyla szeroko oczy i usta. Poczym wydala z siebie pisk i wybuchla zimnym, nieprzyjemnym, drwiacym i strasznie glosnym smiechem. Zolte i czerwone motyle  ktore napoczatku polecialy w jej strone i siadaly na niej szybko sie oddalily i wrocily do podelka. Stokrotki lekko przywiendlu. Lith szyblo ze sloscia zamknol pudelko. Przez chcile mial ochote otworzyc pudelko tworzac fragmet krawedzi. Chcial sie zemscic. Czul sie zdradzony. Wiedzial ze te kwiatuszki i motylki nie sa dla niej. Ale On pzreciesz pokazal jej swoj najwiekszy skarb. Jego skrawek nieba. On byl gotowy podzielic sie z nia swoim najwiekszym skarbem. Urazony stal i odszedl bez slowa.

Naria opamientala sie. Zesmutniala. Ale jeszcze ani razu do tej pory nie przepraszala nikogo za taka rzecz... Nie wiedziala nawet jak to sie robi. Bylo jej przykro, czula sie podle... ale tez byla ciekawa co to bylo za pudelko. Siedziala smutna i patrzyla w kierunku w ktorym zniknol Lith. Po chwili zaczela plakac.

Lithnar szedl wsciekly. Nagle poczul jak pudelko rusza sie w jego dloniach. Stanol. Otworzyl je. W srodku zobaczyl lutro. Bylo tak samo niepozorne jak pudeleczko. Gdy je wyciagnol pudelko uspokoilo sie. Spojrzal w lutro. Juz przyzwyczail sie do pzreroznych niespodzianek jakei robilo mu pudelko. Czasami go pocieszalo gdy byl smutny, rozbawialo gdy sie nudzil, uspokajalo gdy byl wsciekly. Tym razem dalo mu lutro w ktorym zobaczyl Neri. Dziewczyna siedziala i plakala. Nie byl juz na nia zly. Probowal ja zrozumiec. Niedawno umarla, nie miala aniola bo trafila tutaj, Krawedz chciala ja wciagnac... byla rozzalona, zagubiona. Staral sie zrozumiec ze miala prawo zachowac sie egoistycznie i nie zwracac na niego uwage. Wiedzial ze usprawiedliwiajac ja nie mial do konca racji bo nie przyszla do niego. Moze nie wiedziala jak? Wlozyl lusterko do pudelka. Zamknol je. Zastanawial sie co zbydowac. W jednej chwili przypomnial sobie jednego z motyli ktore wczsniej stworzyl. Wskrzesil go i otworzyl pudelko. Wiedzial ze moze znowu wysmieje motyla. Ale bedzie wtedy pewien co o niej myslec. Wyslala malego zoltego motylka do niej. Zaknol pudelko i probowal zbudowac lusterko. Wyciagnol je i chcial ujrzec Ja.. nie udalo sie. Niebo nie chcialo mu pokazac nic innego porocz jego odbicia...


13 lutego 2005   Komentarze (6)
< 1 2 >
Palurien | Blogi