pudelko znalezione 3 okiem
Nie pamietam dokladnie co sie wtedy dzialo. A raczej wogole nie pamietam. Wiem tylko tyle ile Lith mi potem opowiedzial. Zachowywalam sie jak za mgla. Otepiala robilam dziwne rzeczy. Potem Lith zdenerwowal sie na mnie i kazal mi sie oddalic. Slusznie myslal ze znowu czuje jak krawedz mnie pochlania. Jednak ja zaczelam sie z nim klocic. Infantylnie go przezywalam, tupalam nogami, plakalam. Jak czteroletnia dziewczynka. Lith w zaden sposob nie umial sobie ze mna poradzic. Obiecywal mi kolory Krawedzi lecz tym razem juz nie chcialam krawedzi. Tym razem ja nienawidzilam za to ze mnie porzucil. Musial szukac innych sposobow. Staral sie przekonac mnie po dobroci, tak jakby sie obszedl z czteroletnia dziewczynka, probowal po dobroci tlumaczac mi wszystko co i jak jest naprawde. Mowil ze Krawedz mnie uwiezi, ze zniewoli mnie, ze jest podobne do piekla z mala roznica. Do piekla idzie sie gdy jest sie n ato skazanym, a w krawedz sie wtapaiaz tylko z wlasnej woli. Ona kusi ludzi smutnych, melancholijnych. Tlumaczyl mi ze musze sie z czegos ucieszyc aby zostawila mnie raz na zawsze. Ale mowil to jak do lalki ktora placze. Zdenerwowany tez probowal zagrac mi na ambicji. Jednak i to nie na wiele sie zdalo. W koncu podstepem zwiazal mi rece i sila zabral. A raczej podniusl mnie, przerzucil przez ramie i szedl. sedl dlugo. Napoczatku tej wyprawy krzyczalam, wyrywalam sie. Jednak byl duzo silniejszy odemnie. Sadze ze nie zalezalo to od sily miesni bo wkoncu byly to juz zaswiaty. Chodzilo raczej o sile charakteru. Tam tylko mocna dusza, silna psychiczna, pewna siebie brzejdzie nie niepokojona przez nic. Ja jednak wtedy ze swoja melancholia i smutkiem bylam bezbronna.
Doszlismy do jasniejszego miejsca. Nie byla to pusta i nicosc Krawerdzi. Przestalam tez wtedy czuc jej wptyw na siebie. jednak dalej bylam lekko otepiala i zdezorientowana. Dopiero po bardzo dlugim czasie przeprosilam Lithnara... chociasz wtedy tez nie zdawalam sobie do konca sprawy co sie stalo i za co go przepraszam. Jednak najwazniejsze jest to ze rozumial mnie i nawet nie oczekiwal wtedy przeprosin i podziekowan za uratowanie duszy, ktore naprawde mu sie nalezaly. Po tem zaczelam juz trzezwiejsza rozmowe.
-Lithnarze... Mowiles mi o kolorze Krawedzi... Powiedz mi ze ona nie istnieje.
-Nie istnieje nie boj sie. To bylo male klamstwo.- Wtedy przytulil mnie. Odpedzal w ten sposob moj strach przed krawedzia. Nie czulam juz zalu, rozpaczy jaka mi przyniosla "zdrada" Krawedzi. Teraz byl tylko paniczny strach przed czyms tak niezrozumialym i niepojetym ze az wciagajacym. Balam sie ze znowu mnie opeta to pozadanie... a On to wszystko odpedzal. Rozumiesz? To dobrze... Nastepna rzecz o jaka zapytalam bylo pudelko.
-Hahaha... Neri jestes kochana. Myslalaem ze wtedy nie pamietalas o niczym gdy Ci mowilem o pudelku. Tak.... pudelko a raczej Pudelko przez wielkie "P" istnieje. Chciesz je zobaczyc?
-Jesli tam nie ma nic zwiazanego z krawedzia to tak.- W tym momecie zastosowalam jeden z moichuroczych i niebanalnych usmiechow. Szczerze mowiac ja nad nimi malo panuje. Czasami mimo ze nawet tego nie chce zaczynam sie wdzieczyc przed mezczyznami. Ale to jest chyba naturalne u kobiet... ale lekko irytujace! To straszne ze nie umiemy nad soba zapanowac! Ale wroce do mojej historii. Podal mi wtedy mala czerwona torebke, taka w jakiej daje sie prezenty, jednak ta byla duzo bardziej sfatygowana. Wyciagnelam z niej male drewniane pudelko z namalowanymi na wieczku zoltymi slonecznikami na niebieskim tle. Otworzylam je szybko aby zobaczyc jego zawartosc...
CDN