Lancuszek na szyi kobiety
-=Elen34=- ....Neri19....
Zobaczylam jego wzrok na sobie... Ten lakomy blysk. Nie chialam Go przeciesz poderwac i zniewolic. Nic nie czulam oprocz zwyklej, platonicznej, sympati jaka sie czuje do przyjaciela. Mimo to nie umialam sie oprzec. Otworzylam swoje oczy szeroko i powoli je zamknelam. Gdy otworzylam je kolejny raz usmeichnelam sie przesadnie mocno pokazujac zabki i przeszylam go wzrokiem. Niby nic... a jednak czulam jak chormony w nim szaleja. Chcialam juz przestac, odwrocilam wzrok... ale reka mi sama powedrowala na moj kark i zaczela bawic sie lancuszkiem. Pilnowal kazdego nawet najmiejszego mojego ruchu. Jego wzrok bladzil po mnie, naiwnie myslac, ze tego nie widze... I ta dzika chec bycia podziwiana i pozadana. Ja nie chcialam nic ponad to aby mnie pragnal. Chcialam aby pozadal. I tak sie dzialo. To bylo silniejsze odemnie. W duchu przeklinalam sie, ze to robie. Byly momenty gdy wyzywalam sama siebie od najgorszych... Ale kobieta gdy widzi ten wzrok pozadania nie moze zostac obojetna... Mysle ze dlatego kobiety sa lepszymi diablami. Kusza po to by czuc, ze to potrafia, uwodza po to aby czuc, ze uwiodly... Nie moglam juz zniesc tego i przeprosilam towarzystwo na chwile. Poszlam do kuchni. Po co? Aby ochlonac. Nalalam sobie soku, aby nie wygladalo, ze poszlam po nic. Nawety nie pamietam jaki to byl sok i wtedy tez o tym nie wiedzialam. Przez chwile chcialam aby On przyszedl za mna... Wtedy dalby mi dowod, ze mi sie udaje, ze to nie przewidzenie. Jednak gdy zlapalam sie na tej mysli ochlapalam sie woda, wlozylam golf aby przykryc szyje i lancuszek, do sucha wytarlam twarz aby nie wyjsc ze zwilrzonymi, lekko rozchylonymi wargami. Zadbalam o karzdy szczegulik aby nie kusic juz, tak jak wczesniej dbalam aby kusic... To jest straszne dla takiej kobiety jak ja przebywac w towarzystwie mezczyzn i nie prowokowac... to az boli...
Powoli wrocilam do pokoju gdzie siedzieli wszyscy. Stanelam w kacie, w cieniu tak aby nmei bylo mnie dobrze widac i sluchalam opowiesci Lary. Sluchalam kobiety bojacej sie prawie calego swiata, kobiety, ktora ufa bezgranicznie tylko swojemu mezowi i sztuce. Kobiety, ktora kocha bezgranicznie i nie bawi sie lancuszkiem dla nikogo innego tylko dla jednego mezczyzny. Kobiety, ktora pije sok i wie jaki ma smak bo mysli o swoim mezu i zastanawia sie czy lubi jabkowy i czy akurat ten bedzie mu smakowac i teskni do niego zastanawiajac sie gdzie jest, jak go znalesc aby sie z nim podzielic ostatnia kropla... Przeszla mi przez glowe mysl czy Ona tak naprawde jest kobieta, bo kobieta musi kusic. Przeciesz Ona nie ma kogo kusic. Z jej szarych oczu bije milosc odwzajemniona, pelna, spelniona, nie kuszaca.
Mowila dlugo, wyplakiwala oczy. Wtedy podeszlam i przytulilam ja. Musialam podejsc. Tylko ja moglam jej dotknac. Gdyby zrobil To Real albo Tur byloby to nietaktem... odebrane byloby wrecz jako gwalt. On byla jak zakonnica, tylko ze oddana swojemu, innemu, prywatnemu Bogu. Byla ciepla, drzaca i zrozpaczona. Mimo tego, ze nie bylo nic zlego w moim dotyku, skulila sie w sobie. Rozumialam. Mialm inny dotyk. Ona byla przyzwyczajona tylko do dotyku farby, pedzla i do Astrana, tak nazywal sie jej maz... Tak trwalam przy niej, nie dajac jej nic. Bezradna i niepotrzebna czekalam. I doczekalam sie.
Ktos zapukal w drzwi. Lara jakby tego nie slyszala, bo nawet nie odwrocila glowy. Taur niechetnie wstal, wtedy z jego ramienia zszedl, jeszcze niechetniej, jego czarny ptak. Podlecial przedemnie i wpatrywal sie lsniacymi czarnymi slepiami. Usmiechnelam sie do Niego, a ona jakby do mnie. Nastepnie rowno ze mna spojrzal na drzwi. W nich stal wysoki, przystojny mezczyzna. Zmeczonym, glebokim glosem wymowil jedno imie. Lara podniosla glowe i spojrzala na niego. Wtedy zobaczylam jak go kusi, jak go przetrzymuje mimo tego, ze sama nie umiala wytrzymac. Powloli wstala. Dopiego gdy zawolal ja jeszcze raz, rzucila mu sie w ramiona. Dopieto tak stopieni, wczepieni w siebie wygladali pieknie. Ona wyladniala, odmlodniala, on wymeznial... Oni naprawde byli jednoscia. Dopierow w swoich ramionach Lara stala sie kobieta, a Astran mezczyna... Zazdroszcze im i wspolczuje. Chcialabym kiedys znalesc taka milosc... ale gdy na chwile siebie traca obumieraja. Nie jest chyba dobrze byc skazanym na czyjas laske, nawet gdy ta osoba kocha Cie nad zycie.