• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Inna wersja swiata

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Sierpień 2016
  • Kwiecień 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Styczeń 2008
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003

Archiwum styczeń 2005, strona 1

< 1 2 >

-=Elen22=- ....Neri6....

-Elen!! Co teraz? Co sie stalo? Gdzie ja jestem? Czy to Krawedz?? ... Czy jak tam to cholerstwo nazywalas... Elen... Tu jest ciemno! Tu jest zimno! Hm... Tu jest dziwnie... ciemno ale nie przeszywa tu wszystego mrok. Czuje sie lekka... lightowo... wkoncu jest cos tak jak ludzie sobie wyobrazaja... ups... sory, nie ludzie tylko Ci twoi Smeirtelni... Czemu ja do Ciebie ciagle mwoie? Przecioesz i tak tu Ciebie nie ma... zostawilas mnie jak wszyscy.. phi! "czasami przeciesz robi dziwne rzeczy... nic na to nie poradzimy... taki wiek..." ... A moze jestem niesprawiedliwa... moze mnie szukasz? Czemu ja do Ciebie ciagle mowie. Boje sie? Boje sie pomyslec. Boje sie prawdy. Boje sie ciszy. Boje sie tej pustki. Chce ja wypelnic chocby swoim wlasnym glosem. Nikogo tu nie ma, nie mam przed kim sie wstydzic tego, ze zwariowalam i mowie sama do siebie. Przed soba tez nie mam zamiaru sie wstydzic. Przeciesz i tak teraz juz wiem ze jestem slaba. Po co sie oszukiwac... moze to da mi moc. Moze szczerosc i otwartosc jest droga do sily nawet jesli trzeba wczesniej przejsc przez slabosc. Moze to mi da madrosc... moze tutaj jej nabede jesli nie umialam jej nabyc za zycia. Ale co mam zrobic? Wstane moze... No... nie bylo trudno. Chyba umiejetnosc poruszania nie poszly w zapomnienei mimo ze Elenica mowila ze sie dopiero U R O D Z E... ale to pewnie jakas anielska przenosnia abysmy nic z tego nie rozumieli, bo nie czuje sie jak noworodek. Ok... "komu w droge temu trampki"... -Nadwyraz statecznym krokiem dziewczyna ruszyla do przodu. Dziwilo ja to ze jest taka spokojna... dziwilo ja to co myslala. Jednak nie starala sie tego unormowac tak jakby to zrobila za zycia na ziemi. Blakala sie w ciemnosci. Obkopywala kostki we mgle. Potykala sie o nicosc. Nicosc wiala tak mocno ze z jej oczu laly sie lzy. Zapach krawedzi zmienial sie z kazdym krokiem. Jednak nie dalo sie go okreslic bo gdy zaczynalo sie wwachiwac zapach znikal zupelnie. Zastanowila sie... stwierdzila ze nie da tu sie nic jednoznacznie okreslic, bo nic nie jest jednoznaczne. Chciala pochlonac te wszyste znaczenia, jednak wtedy podobnie jak zapach znikaly. Zafascynowala ja ta nieokreslonosc i nicosc. Czula ze juz jest tam dlugo, momo ze zdawala sobie sprawe ze czas w tym dziwnym nieokrelonym miejscu musi byc rownie a nawet bardziej nieokreslony. W jednej chwili, a moze w tusiacu, zapraglea stac sie czescia tej przepelnionej pustki, tego wcielonego absurdu. Czula ze ten absurd jest taki jak ona. Mimo ze jest caly czarny z wyboru gdzies zachowane sa wszystkie kolory. Mimo ze jest przygnebiony, zdolowany i melancholijny to gdzies podswiadomosc pragnie wie wyrwac do radosci. Mimo ze wydawalo sie ze skrajny pesymizm przeszywa wszystko tlila sie w srodku niesmiertelna nadzieja. Wszystko to bylo dla mnie meczoce. Jednak widzac jak ten przedziwny swiat nazywany Krawedza sobie siwetnie z tym radzi zapragnela wtopic sie w niego. Nie uazala ze bylaby to zmiana. Ona byla taka sama tylko jej bylo ciezej. Usiadla. Potem polozyla sie i zamknela oczy. Czekala az stanie sie tysiacem kolorow, ktore i tak beda czernia. Czekala na niezbadana palete zapachow ktore nie da sie wylapac zmyslem. Czekala az stanie sie chlodem ktory nie przeszywa zimnem. Chciala byc stojacym wiatrem od ktorego lzawia oczy. Wtapiala sie w krawedz... Nagle poczyla cieple rece na ranieniu. Potem szarpniecie. Jakis obcy glos wolajacy ja aby przestala. Ale co przestac? Wkoncu staje sie soba. Zla ze przerwano i uniemozliwiono jej stanie sie czastko siebie, bo Krawedz to ona, otworzyla oczy. Zobaczyla Chliopaka. Byl od niej moze 2 lata starszy. Powtarzal tylko w kolko.
-Nie rob tego. Pamietaj kim jestes nawet jesli jestes podobna, nie zapominaj kim jestes. Dziewczyno! Czy pamietasz kim jestes? Jak masz na imie!? No powiedz!
-Jestem... ja nie jestem... ja trwam... trwam Krawedzia...
-Damn! Imie! Twoje imie! TWOJE... Pamietasz je jeszcze?
-Chyba Neri...- Spojrzal na nia z wydoczna ulga. Jednak dalej byl zatroskany.
-Musimy z Tad isc. Jestes zablisko konca Krawedzi... zaczela Cie wchlaniac... Zreszta po co ja Ci to teraz tlumacze? Przeciesz i tak nie zroumiesz... Czekaj... Juz wiem. Neri... Choc ze mna... pokaze Ci kolor Krawedzi! Choc!- Podaj jej reke. Ona zawachala sie. Kolor Krawedzi? Ale to ona jest Krawedzia... a raczej bedzie, jeszcze tylko chwilka i bedzie wiedziala. Zawahala sie, ale odpowiedziala.
-Przeciesz kazdy zna swoj kolor... ja bede Krawedzia.
-Znalabys swoj kolor oczu gdybys nie miala ani lustra, ani wody czy czegokolwiek co mogloby odbic twoja twarz, ani nkt by Ci nie powiedzial ze masz sliczne zielone oczy? Ja jestem kims kto nie dosc ze Ci powie to Ci pokaze. A wiedz ze lustra tu nie znajdziesz... Choc szybko.- Wziol ja za reke i poprowadzi... Pozwolila mu na to. Przekonal ja... wkoncu to dla koloru...

15 stycznia 2005   Komentarze (4)

-=Elen21=- ....Neri5....

***

Elen uchylila drzwi. Nie powiodlo sie. Za drzwiami byl przedpokoj. Zamyslila sie. Myslala jak to zrobic. Wczesniej ufala w to ze otworza sie swiaty i przeprowadzi przez nie Neri. Wierzyla ze jesli pozwola jej ja uratowac to tez jej pomoga i ulatwia jej przeprowadzenie Neri. Nie pojawily sie jednak bramy nieba, ani nawet ciemnosc krawedzi... Wiedziala ze nie maja duzo czasu. Musialy sie spieszyc... napeno nie mogly zostac dluzej w domu. Juz czula ze Ciemni je gonia.
Anielica wziela Neri za reke i wszysla z pokoju. Jednak dziewczyna domyslila sie ze cos sie nie udalo. Bala sie jednak zapytac... poczula cos... I szybko pobiegla za swoja... Przewodniczka?
Wybiegly z domu. Smiertelna uslyszala za soba glos matki. Przerazone brzmienie jej glosu pytalo co ona robi. Potem glos ojca... zimny cichy...
- Nie martw sie nic jej nie bedzie... czasami przeciesz robi dziwne rzeczy... nic na to nie poradzimy... taki wiek... trzeba  jej zaufac...-Neri mimo tego ze sie oddala slyszala nadal glos niezmieniony...
-Elen! Ja ciagle slysze szept mojego ojca... przeciesz jestesmy juz jakies sto metrow od domu! Co sie dzieje?
-Slyszysz ich? Napewno to Oni??- Anielica zatrzymala sie i spojrzala swoimi wielkimi oczetami, pelnymi nadzieii, w jej oczy... oczy ktore powoli zamienialy sie w smierc.
-Umieram?
-Nie wiem... miejmy nadzieje ze sie rodzisz...
-Rodze? Faaajnie e. A moze jak mam to zrobic? Powiedz mi co mam zrobic! Dlaczego uciekamy?
-Uciekamy przed ciemnoscia... przed pieklem. Uciekamy bo nie mialas Przewodnika, uciekamy abys dostala sie do nieba.
-No ok.. faaajna perspektywa... ale nie wiem czy wiesz ze nie bylam zagrzeczna dziewczynaka? Nie jedna osoba uwazala ze jestem satanistka. Czarne ubrania, kladzidelka, Kurt na scianie i w uszach... wiesz co to Nirvana?
-Kobieto... ja z Kurtem w niebie cherbatke w niedziele pije... no dobra... Cobaina nie znam osobiscie ale urazilas moja dume...
-No dobra, ale jak sie tam dostane?
-Jak pewnie sie domyslilas mialam nadzieje ze za drzwiami twojego pokoju bedzie przejscie. Kiedys moj przyjaciel opowiadal mi ze tak sie raz stalo. Ale Nam los nie byl tak przychylny. Tak naprawde nie wiem jak Cie przeprowadzic nie zabijajac Cie... nie jestem twoim legalnym Przewodnikiem...
-Ze co? Czyli Ty mnie chcesz przemycic?-Neri prychnela ironicznie- Nie wiedzialam ze niebo ma taki sam powalony system jak tu na tej chorej planecie, ze da sie kogos przemycic. Moze do Boga na kawe przyjdzie pewnego pieknego dnia sam Lucyfer pan piekiel? To byloby ciekawe... A moze jak pada deszcz to tak naprawde male herubinki placza bo zle male diabelki kradna wam chmurki i obloczki z waty cukrowej?
-Dosc tej kpiny... Oczywiscie ze nie da sie wejsc niepostrzezenie do nieba, ale mozna dostac sie do Krawedzi. O za minute umrzesz naturalna smiercia... -Anielica usmiechnela sie wrednie, co prawda potem zalowala tego ale osiaglena sukces. Neri przez te ostatnie sekundy swojego zycia zyla cisza, spokojem i zaduma. Nadal nie czula strachu, widzac to zamieszanie jakie robila ta istota wokol niej, stwierdzila ze nawet po smierci nic od niej nie zalezy i nalezy przyjac w spokoju to co bedzie jej dane. Myslala o najblizszych... Upadla na ziemie. Umarla.

Lekarze rodzinie powiedzieli ze miala jakas chorobe, nieleczona spowodowala smierc. Nie byla to jednak prawda. Oni poprostu nie chcieli uwierzyc ze poprostu umarla bo wybila jej godzina.

CDN

01 stycznia 2005   Komentarze (8)
< 1 2 >
Palurien | Blogi