-=Elen21=- ....Neri5....
***
Elen uchylila drzwi. Nie powiodlo sie. Za drzwiami byl przedpokoj. Zamyslila sie. Myslala jak to zrobic. Wczesniej ufala w to ze otworza sie swiaty i przeprowadzi przez nie Neri. Wierzyla ze jesli pozwola jej ja uratowac to tez jej pomoga i ulatwia jej przeprowadzenie Neri. Nie pojawily sie jednak bramy nieba, ani nawet ciemnosc krawedzi... Wiedziala ze nie maja duzo czasu. Musialy sie spieszyc... napeno nie mogly zostac dluzej w domu. Juz czula ze Ciemni je gonia.
Anielica wziela Neri za reke i wszysla z pokoju. Jednak dziewczyna domyslila sie ze cos sie nie udalo. Bala sie jednak zapytac... poczula cos... I szybko pobiegla za swoja... Przewodniczka?
Wybiegly z domu. Smiertelna uslyszala za soba glos matki. Przerazone brzmienie jej glosu pytalo co ona robi. Potem glos ojca... zimny cichy...
- Nie martw sie nic jej nie bedzie... czasami przeciesz robi dziwne rzeczy... nic na to nie poradzimy... taki wiek... trzeba jej zaufac...-Neri mimo tego ze sie oddala slyszala nadal glos niezmieniony...
-Elen! Ja ciagle slysze szept mojego ojca... przeciesz jestesmy juz jakies sto metrow od domu! Co sie dzieje?
-Slyszysz ich? Napewno to Oni??- Anielica zatrzymala sie i spojrzala swoimi wielkimi oczetami, pelnymi nadzieii, w jej oczy... oczy ktore powoli zamienialy sie w smierc.
-Umieram?
-Nie wiem... miejmy nadzieje ze sie rodzisz...
-Rodze? Faaajnie e. A moze jak mam to zrobic? Powiedz mi co mam zrobic! Dlaczego uciekamy?
-Uciekamy przed ciemnoscia... przed pieklem. Uciekamy bo nie mialas Przewodnika, uciekamy abys dostala sie do nieba.
-No ok.. faaajna perspektywa... ale nie wiem czy wiesz ze nie bylam zagrzeczna dziewczynaka? Nie jedna osoba uwazala ze jestem satanistka. Czarne ubrania, kladzidelka, Kurt na scianie i w uszach... wiesz co to Nirvana?
-Kobieto... ja z Kurtem w niebie cherbatke w niedziele pije... no dobra... Cobaina nie znam osobiscie ale urazilas moja dume...
-No dobra, ale jak sie tam dostane?
-Jak pewnie sie domyslilas mialam nadzieje ze za drzwiami twojego pokoju bedzie przejscie. Kiedys moj przyjaciel opowiadal mi ze tak sie raz stalo. Ale Nam los nie byl tak przychylny. Tak naprawde nie wiem jak Cie przeprowadzic nie zabijajac Cie... nie jestem twoim legalnym Przewodnikiem...
-Ze co? Czyli Ty mnie chcesz przemycic?-Neri prychnela ironicznie- Nie wiedzialam ze niebo ma taki sam powalony system jak tu na tej chorej planecie, ze da sie kogos przemycic. Moze do Boga na kawe przyjdzie pewnego pieknego dnia sam Lucyfer pan piekiel? To byloby ciekawe... A moze jak pada deszcz to tak naprawde male herubinki placza bo zle male diabelki kradna wam chmurki i obloczki z waty cukrowej?
-Dosc tej kpiny... Oczywiscie ze nie da sie wejsc niepostrzezenie do nieba, ale mozna dostac sie do Krawedzi. O za minute umrzesz naturalna smiercia... -Anielica usmiechnela sie wrednie, co prawda potem zalowala tego ale osiaglena sukces. Neri przez te ostatnie sekundy swojego zycia zyla cisza, spokojem i zaduma. Nadal nie czula strachu, widzac to zamieszanie jakie robila ta istota wokol niej, stwierdzila ze nawet po smierci nic od niej nie zalezy i nalezy przyjac w spokoju to co bedzie jej dane. Myslala o najblizszych... Upadla na ziemie. Umarla.
Lekarze rodzinie powiedzieli ze miala jakas chorobe, nieleczona spowodowala smierc. Nie byla to jednak prawda. Oni poprostu nie chcieli uwierzyc ze poprostu umarla bo wybila jej godzina.
CDN