Zawiodlam sie na Tobie...
Elen44 - Neri28
Bog ta historie chcial wykorzystac poraz kolejny. Tym razem chcial nauczyc bliskosci tych ktorzy powinni byc najblizej, a byli dalej niz nawte niektorzy smiertelni...
***
Mar nie lubila tych dziwnych telepatycznych wiadomosci jakie zawsze wszyscy wysylali miedzy niebami. Ona dokladnie w swojej dzieciecej glowce stworzyla bardzo bajkowy swiat z tysiacami zabezpieczen aby nic doroslego nie moglo sie przecisnac do jej nieba w niezmienionej postaci. Dlatego wiadomosci, ktore do niej dochodzily przynosila mala, biala golebica. Trzymala w dziobie mala, biala karteczke, na ktorej zawsze zlotym atramentem byla wypisana wiadomosc.
Dzisiejdzego dnia mala dziewczynka dostala wiadomosc od Boga. Ucieszyla sie. Lubila od Niego dostawac wiadomosci. Zawsze wtedy planowal cos ciekawego. Choc i tak to ona czesciej przygotowywala dla Niego niespodzianki. Jednak zawiodla sie na nim. Wrecz ja obrazil. Na karteczce pisalo:
"Czesc Slodka Mar! Jak wiesz, juz nie jeden raz Ci sie skarzylem, jest grupa aniolow, ktore odnosza sie do mnie z wielkim dystansem. Sadze ze trzeba by bylo im pokazac, ze mozna inaczej. Nauczyc ich spontanicznosci, swobodnosci, niezaleznosci tez wobec mnie. Sloneczko moje nie wpadlabys teraz do mnie dac im lekcje? Poskakalabys mi po kolanach, byla rozbawiona.. byla soba. Prosze. Caluje, twoj Tatus."
Dziewczynka rozgniewala sie jeszcze bardziej gdy kolejny raz przeczytala ten list. Poczula ochote rzucenia czegos na ziemie porosnieta roznokolorowymi kwiatkami. Rzucila listem. Gdy to nie pomoglo, sciagnela z wlosow gumke i cisnela ja w roslinki. Zawolala wszytkich swoich bajkowych przyjacil, skrzaty, krasnoludki, duszki, draidy, motylki, zwierzatka i te normalne i fantastyczne, ktorych nawet nie bede probowala wymieniac bo i tak to mi sie nie uda. Poprosila ich aby napisali po parenascie widomosci zaadresowanych do Boga o tresci " NIE!!!". Uporali sie z tym bardzo szybko. Potem dziewczynka polozyla sie w kwiatkach i patrzyla smutno w niebo powtarzajac w kolko, ze zawiodla sie na Bogu. Ptaki, motyle i inne owatd tylko lapaly te slowa i wysylaly do Niego.
***
Bog siedzial w duzym fotelu. Dookola mial pelno aniolow, ktorzy bardziej przypominali prawnikow i urzadnikow. Pan Wszystkiego z niecierpliweniem czekal na swoja ulubienice. Juz katem ust usmiechal sie na mysl o tym ze Jego mala kruszynka wbiegnie do sali i wskoczy mu na kolana. Moze zawola "Berek!" Albo ucaluje figlarnie. Jednak nic takiego sie nie stalo.
Do komnaty wlecialy niezliczone stada ptakow i olbrzymich owadow. Kazde trzymalo niewielkie karteczki. Wszystkie rzucily je w strone Boga. Wygladaly agresywnie jednak zaraz odlatywaly. Kartki uderzaly w Boga i otwieraly sie Krzycac, piszczac, szlochajac i lamentujac jedno slowo. NIE!!! Bog bronil sie tylko dlonmi jak male dziecko ktore nie chce byc zbite. Przez chwile nastapil spokoj. Ale tylko przez chwile. Kolejne grupy zwierzat przybyly do sali. Tym razem powoli, delikatnie jednak z wyrzutem zostawialy Bogu wiadomosci, ze kogos zawiodl. Bog siedzial smutno i cierpliwie znosil wszystkie te zale. Sam strasznie posmutnial. Wszyscy zebrani w sali patrzyli sie na niego w milczeniu. Juz minelo sporo czasu dgy ostatni ptak przyniosl Mu ostatnia kartke, Bog wstal. W tym momecie otworzyly sie drzwi i do sali weszla mala dziewczynka.