-Witaj Laro.- Cisze przerwał głos Realoadena, w jego oczach nie był już tylko smutek i zmrwienie, pojawiła się też radość. To dodało jej otuchy.
-Witaj Real... - Powoli puściła klamke. Meżczyzna z ptakiem na ramieniu spojrzał na nią. Poznała Go. Był to najlepszy przyjaciel Reala... ale teraz wyglądał starzej i mroczniej, co w niebie nie powinno mieć miejsca. Przyjaciel Reala usmeichnoł sie do Niej, jednak ten usmiech był smutny i nie pewny. W tym momencie dziewczyna, która siedziała na przeciwko, podniosła wzrok. Do ręki wzieła jakiś mały przedmiot z ziemi. Był to stłuczony kubek. Usmiechnęła się do przyjaciela Reala i włozyła mu kawałek popękanej kamionki do reki i powiedziała.
Nie mogla wytrzymac w miejscu. Szybko owinęła obraz jakimś kawałkiem materiału który był wkąponowany w martwą naturę. Wyszła pośpiesznie z domu, nawet nie zamykając drzwi. Zastanawiała się do kogo pójść po radę, po pomoc. Ona zawsze była tylko z Astranem, z córką lub sztuką. Nie potrzebowała przyjaciół, znajomych wiec ich nie miała. Czasami tylko towarzyszyła mężowi w spotkaniach towarzyskich, lecz wtedy trzymała sie z boku. Nagle przypomniała sobie o kimś, a raczej zobaczyła Go przed oczyma. Wiedziała juz gdzie niosa ją nogi. Przyspieszyła. Po chwili znalazła się na schodach jego domu. Nie wiedziała co zrobić. Jednak zawinięty w płutno obraz nagle jakby zaczął jej ciążyć. Zapukała i weszła. W srodku zobaczyła trzy osoby. Ladna kobietę wpatrzoną w ziemie. Mrocznego mezczyzne z czarnym ptakiem na ramieniu i Jego siedzacego lekko z boku. Spojrzał na nią. W jego oczach ujrzała zatroskanie. Chciała uciec. Nie umiała zrzucac na niego kolejnego zmartwienia, balastu. Była pewna ze los Astrana byłby mu nieobojętny. Nacisnęła na klamkę aby wyjść. Drzwi były jednak zamnięte.