"On jest coraz blizej Boga"
Nie bylabym soba gdybym nie napisala w takiej chwili... Miala tu byc kolejna notka. Ale nie moze byc... Musze napisac o tym co czuje, o mojej wierze i milosci. Oczywiste jest to ze do zwierzen pobudzil mnie stan zdrowia... lub raczej niezdrowia Papieza. Zazwyczaj s moja wiara chowam sie w kat. Ona sie zmienia, rozwija, usycha i znowu rosnie. Nabiera roznych ksztaltow, roznej jest gestosci. Zmienia sie razem ze na. Czasami nie potzrebuje moditwy i odmiawiam ja z przyzwyczajenia. Lecz sa dni gdy modle sie w kazdej wolnej chwili. Uwazam ze najpiekniejsza modlitw to ta prosto z serca mowiaca wlasnym glosem, wlasnym szepem i wlasnym sercem. Nie wiele mi daje caly rozaniec jesli nie bede rozmawiac po Nim z Bogiem, Jezusem, Duchem Swietym czy tez z Maryja. Do Boga napisalam kiedys list. Pisalam go w pamietniku... Dal mi wiecej niz moznabyloby sie spodziewac. Nabalam wiekszej wiary. Teraz gdy ludzie placza... wrecz juz oplakuja Ojca Swietego mimo braku jakichkolwiek oficjalnych doniesien ze umarl. Mi ten list dla wiare. Rozumiem teraz smierc jako ukojenie. Nie widze takiej tragedi smierci jaka sie zazwyczaj przyjmuje w sercu. Dla mnie strata Tego Czlowieka polega na tym ze wiecej od Niego sie nie nauczymy. Chociasz i tak swiat nie rozumial, nie docenial i nie stosowal sie do Jego glosu serca, milosci, wiary i dobra. Ale taki stan tak Wielkiego Czlowieka zawsze wzrusza i przynosi emocje, rozpacz... Rozumiem ja bo i ja siedze teraz smutna. Ale wierze ze gdy juz jego cierpienie sie skonczy i bedzie z Panem Bogiem kawe pic... bedzie jak Bog obecny wsrod nas. Jego slowo nadal bedzie krazyc i rozbudzac serca... Chcialabym aby moja wiara, moja milosc, moja madrosc byla tak durza jak okruch jego serca, milosci i madrosci. Chcialabym aby ktos mnie zrozumial w moim dziwnym smutku ktory jest inny niz wzystkich. Chcialabym sie nie mylic. Bog Nas kocha i nie zostawi nas samych... Ufajmy Mu, kochajmy Go, Sluchajmy jego slow.
Nowa Łucja...