... opowiem Ci o Szarych Ludziach...
Moj drogi!
Obiecalam w poprzednim liscie opisac restze Szarych Ludzi. A wiec staram sie byc jak zawsze slowna i pisze o reszcze szarych ludzi spotkanych tamtego dnia.
Kolejna osoba z Szarych Ludzi byla tez dziewczyna. Miala czarna bluzke, spodnie podwiniete, szary plecak a na nim czarna naszywka, chyba Metallici. Szla wyprostowana, ona tak jak ja obserwowala ludzi. Lecz ja przeprowadzalam ich analize, a ona ich oceniala. Gdy obok niej przeszly 3 wytapetowane, brzydkie, bezgustowne i wygladajace na puste panny, ktore nad wyraz glosno powiadaly o swoich niewiarygodnych, wspanialych, idealnych zwiazkach, podrywach, facetach, pomadkach, pocalunkach i tym podobnych zeczach oraz jacy to ludzie wokol nich sa marni, bezgustowni i jaki ten facet w brazowym swetru jest pryszczaty i paskudny..., zobaczylam w jej oczach pogarde, niechec, wstret, odraze, nienawisc i tego wtedy jeacze nie bylam pewna ale to bylo wspulczucie... Wspulczula im, wspulczula ludziom zyjacych obok nim. W pierwszej chwili pomyslalam ze wynosi sie Szara metalowka ponad innych, ale gdy kolejne jej spojrzenie podlo na chlopaka w brazowym swterze... zrozumialam jak bardzo sie mylilam. To nie byl czuly, wspulczujacy, starajacy podniesc na duchu wzrok. To bylo swego rodzaju uznanie, oddanie wrecz czci ze ten brazowy chlopak portafi byc soba... nie rozumiem tego do konca. Sadze jednak ze istota Szarej metalowki polegala na znaniu wartosci innych. Ona wiedziala ze jest lepsza od 3 lafirynd, ale uznala ze brazowy chlopak jest jej rozny a nawet jest od niej lepszy. Z umiejscowieniem jej mialam problem. Sadze ze Ona bylaby w stanie byc sprawiedliwym lecz surowym sedzom, ale wiem ze nie sprawiloby jej to pzryjemnosci. Sadze ze na najlepiej czulaby sie na jakiejs imprezie ze swoimi znajomymi, w zamknietym gronie gdzie nie znalazlaby sie zadna osoba ktorej nie postawilaby nad siebie.
Kolejna osoba byl usmiechniety chlopak w czarnej koszulce, zielonej koszuli w kratke i spodnia w moro( tak naprawde byla to panterka ale powszechnie nazywa sie takie ubrania moro) Byl to czlowiek usmiechniety! I wlasnie to wyruznialo Go z tlumu. Nio moze nie da sie ukryc ze byl przystojny, ale chyba to nie jest wazne... Ale postaram sie skupic na jego innosci, a raczej Szarosci. Jego usmeich nie byl zwyczajny, nie byl przyglupawy wywolany codziennoscia, SMS-em od dziewczyny, nowymi spodniami, plytka TSA (!!!nawiasem mowiac jest boska!!!) czy inna przeotna radostka. Oczywiscie nalezy cieszyc sie z takich rzeczy, bo w dzisiejszym swiecie i tak nie potrafimy tego robic. Ale jego radosc byla radosci a zycia! Usmiechal sie bo zyl, bo widzial innych ktorzy zyja, bo pszczola zyla, bo kwiatek zyl, bo zycie zylo. Czysta radosc zycia. Chwilami jego oczy wydawaly sie oczami malego chlopca, troche naiwnego wierzacego w dobroc i sprawiedliwosc swiata. Lecz on byl duzo starszy odemnie i widac bylo ze nie rozczaruje sie zyciem. Znal je. Wiedzialm ze przelamie wszyste przeciwnosci, stwierdzi zaleznie od wiary ze tak a wola Boga, przeznaczenia lub ze poprostu tak ma byc. Podziwial go za ta wiare w zycie, chwilami sama chcialabym tak muc przejsc przez ulice i usmeichnac sie do karzdej zywej istoty tak pieknie, za to ze poprostu zyje.
Mam nadzieje ze kiedys sprawie ze choc przez chwile ktos, najlepiej Ty popatrzysz na ziemie takim wzrokiem. Mam tez nadzieje ze mi sie to uda.
Pozdrawiam
Twoja Palurien