"Mieszkania"
Elen41 - Neri25
Gdy zblizalam sie do tego miejsca czulam chod. Moje rece byly zimne. To bylo zdumiewajace bo w tym miejscu, miedzy niebem, a pieklem nie czulo sie ani ciepla ani chlodu. Przynajmniej ja wtedy tak myslalam. Slyszalam ze Lith biegnie za mna i krzyczy cos o aniolach. Przystanelam aby mnie dogonil i zarzadalam aby mi wszystko opowiedzial. Nie wiedzial wiele ale wiedzial, ze sa tam anioly i, ze moze to byc niebezpieczne isc tam i pokazac sie bo nie wiadomo jak zeraeguja na nich. Mowil, ze moga nas nawet wtracic do piekla. Czulam ze to absurd. Przeciesz opowiadalam mu wczesniej o tej Anielicy, ktora odwiedziala mnie na ziemi. Ten wymyslal ze Elen mogla tylko podszywac sie pdo aniola, a tak naparwde byc zla. Ale musialam zaryzykowac. Nie tylko po to aby dostac sie do nieba. Chcialam sie nauczyc chciec, cieszyc sie, zyc, byc. Wiedzialam ze nie umiem tego za dobrze. Nie chcialo mi sie czekac, zwlekac i sluchac Lithnara. W pewnym momecie tylko spojrzalam mu w oczy z czuloscia, powiedzialam, ze moze zostac, ale ze musze tam isc i poszlam.
Chlod sie nasilal. Miesjce to trudno porownac do czegokolwiek. Byli tam smiertelni. Kazdy smiertelny siedzial w czyms. W zaleznosci od tego w czym siedzial byl pogrupowany. Byly stadka ogromnych i mniejszych pudelek, takich w jakich sie trzyma buty. Kubki pachnace herbata lub kawa w ktorych siedizeli ludzie. Chorzy siedzieli rowniez w komputerach, strzykawkach, butelkach po tanich winach, whisky, piwach, znalazly sie tam garnki i patelnie, papierosy i rozaniec. Byly tam pzrerozne mniej lub bardziej makabryczne "mieszkanka". Jednak najbardziej mna wstrzasnela ogromna ilosc pluszowych maskotek. Misie z pourywanymi uszkami, pieski tylko z jednym oczkiem oraz calkiem nowe wymyslne pluszowe koniki, kotki i kroliczki. A z boku "osiedla maskotek" ogromna gruba szyba, za szyba malutki misiaczek z serduszkiem w reku. W szybe wpatrzona malutka, brudna, przemoczona, pobita, wychudzona dziewczynka. Tulila sie do szyby za ktora siedzial mis. Szyba wtedy rosla. Ten kawalek szkla przytlaczal dziewczynke, byl zimny, nieczuly, zly. Obok niej piekny Aniol. Dlugowlosa kobieta w bialej sukni z zielonymi elementami. Anielicy szklily sie oczy.
Podeszlam do nich. Nie wiedzialam do tej pory co to cierpienie i bol. Bylam zla na siebie za kazda przelana lze nad wlasnym zlym losem. Zaczynalam siebie nienawidziec za to ze uzalalam sie nad soba. Dotarlo do mnie ile miala. Bliskich ktorzy mnie kochali, jedzenie, dom, zabawki w dziecinstwie, a pozniej pieniadze na plyty, glany, koncerty. Wakacje poza domem, albo jezdzilam na oboz albo do babci na wies. Bylam nieszczesliwa bo bylam kaprysna. Bo nikt mnie nie nauczyl zyc i doceniac to co mam. Nikt mnie nie nauczyl szczescia. Ta mala nie miala nic. Nawet swojego nieszczesnego "mieszkanka" w tej klinice ratowania duszy. Alenica otarla lzy. Powiedziala cihutko, delikatnie do dziewczynki, ze ona zaraz wroci, ze bedzie, ze pzreprasza ze ja musi opuscic, ze obiecuje ze za sekunde juz dla niej bedzie. A dziewczynka chyba nawet tego nie slyszala, nawet nie drgnela nie mowiac juz od odlepieniu sie od szyby ktora zadawala jej bol.
***
- Kim jestes? Co tutaj robisz? Nie jestes przeciesz aniolem. Jestes umarla, ale nie zyjaca. Nie jestes tez z za Krawedzi. Kim jestes? - Za pytala juz zimniej dziewczyna. Do Neri nie odrazu dotarlo to co uslyszala. Ciagle patrzyla sie jak zahipnotyzowana w dziewczynke od szyby.
- Ona jest w Drodze. Ja tez jestem w drodze jak ona. Umarlismy bez aniolow. Wykonczylismy je przed nasza smiercia. Cudem pieklo nas nie pochlonelo. Ona tu jest od niedawna. Ja... Od paru pokolen ziemskich. Na imie mam Lithnar.
- Ja jestem Neri... - Znajomy glos wyrwal dziewczyne z hipnozy.
- Kibejaf... mowcie mi Kib. Co Wy tu robicie? Nie wiem jaka jest procedura z takimi umarlymi. Co ja mam robic? Co chcecie?
Ja jade na oboz. Wiec nie bedzie mnie przez 2 tygodnie. Mam nadzieje ze wybaczycie mi te wszystkie bledy i literowki ale jestem chyba za wrazliwa aby czytac ta notke. Wystarczy ze zlapalam dola ja piszac. Ale ze mnie cielak... Bede tesknic. Pozdrawiam was wszystkich :*
Przepraszam za długą nieobecność. Ale sama wiesz... Wakacje i te sprawy... :)
Notkę przeczytałem tylko raz, żeby się nie smucić w ostatnie tygodnie wakacji... Bo bardzo przytłaczająca i zmuszająca do refleksji :)
się do tego co mamy i powoli traci to dla nas watość... to smutne...
Cóż, trzeba przestać się dołować i użalać nad sobą i zacząć żyć.
Dodaj komentarz