Grzesze brakiem radosci...
(Slychac skrzypniecie, i tuz po tym trzask zamykanych drewnianych drzwiczek. Pare odglosow przypominajacych obijanie o siebie kawalkow drewna o siebie. Pojawia sie swiatlo za gesto kratkowanym okienkiem. W konfesjonale jedkan nikogo nie ma. Jedyna postac ktora wicac jestem ja sama. Rozgladam sie po moim pokoju i przecieram oczy zastanawiajac sie od keidy w sklad moich mebli wchodzi "szafa do spowiedzi". Bezradna wzruzam rekoma i niewadomo dlaczego wchodze do srodka.)
Ja: Niech bedzie pochwalony... Badz pochwalony... Przepraszam nie poznalam Cie.
On: Pzreciesz nic sie nie stalo, przeciesz mnie nie widzisz jeszcze.
Ja: No tak, Przepraszam... (chwila wachania i zastanowienia, a nastepnie pewne i mocne) Cie. Ty wiesz kiedy i wiesz co i jak. DAsz mi rozgzreszenie?
On: Dam
Ja: To nie juz, prawda? Co mam powiedziec.
On: To za co najbardziej jestes zla na siebie i to za co sama sobie nie umiesz przebaczyc.
Ja: Wszystko jest okropne to co robie. Ale najbardziej mnie denerwuje to ze nie umiem sie cieszyc. Czy Ty mnie kochasz?
On: Tak, oczywiscie, (mniej powaznie) wrecz powinienes sie obrazic za takie pytanie.
Ja: Ja nie wiem jak mozesz kochac taka marude. Ja mam wszystko! No moze oprocz wolnego czasu. Ale mam milosc, dom, co jesc, marzenia i pasje. Czemu ja durna placze? Czemu pozwalasz mi na to? Placz to moj najwiekszy grzech. Tylko no wiesz, no wiesz kiedy nie jestem zla na siebie jak placze bo to podobno normalne i uwarunkowane hormonami...
On: Tak wiem, nie przejmuj sie wtedy.
Ja: Mhm... (z pokora, spokojem, skrucha) a wtedy gdy placze z tesknoty, zmeczenia mam sie przejmowac i byc zla za lzy.
On: Ja bym innymi slowami to ujol ale tak. Idz.
Ja: A rozgrzeszenie i pokuta?
On: Nie badz smieszna skarbie. Czasami sie zapominasz. Takonwencja jest dla ksiezy. A pozaym sama sobie musisz rozgrzeszenie dac, pokute juz ustalilas. No zmykaj, juz pozno.
Ja: Wyganiasz mnie, Ty zly!
On: Tak, hehe ja zly... Jutro nie wstaniesz.
Ja: Dobrze juz dobrze Tatusiu. Pa. Dobranoc. Narazie.
( Wychodze z konfesjonalu i przytrzymuje "szafe do spowiedzi" aby nigdzie mi nie znikla. Otwieram drzwiczki i caluje Go. On usmiecha sie milo i przytula mnie) Zamykam drzwiczki, obracam sie tylem, klade sie do lozka. Patrze. Widze juz tylko sciane.)
Nonsens. Pewnie, masz wiele, ale nie zdajesz sobie sprawy jak ciężkie masz życie w porównaniu do tylu Twoich równieśników. Pewnie, Ty tego nie widzisz bo z równieśników to pewnie tylko, równie zapracowanych jak Ty, kolegów z klasy spotykasz, ale uwierz mi. Nie musisz być zła na te łzy bo są one w pełni usprawiedliwione.
Dodaj komentarz