-=Elen cz.7=- Pamietnik Taruna 1
Kolejna czesc opowiadania zwiazanego z Elen Realoadaenem, Turanem i Narayan. Jednak ta czesc ma miejsce przed pojawieniem sie Elen w Niebie. Zycze milego czytania.
Z PAMIETNIKA TARUNA
589 DZIEN JEJ SMIERCI, 1685 DZIEN ZYCIA W NIEBIE.
NIEBO...jak to ironicznie brzmi...
Wydawalo mi sie ze to kolejny dzien zamkniecia w moim przeklentym cholernym niebie. Nie mialem zamiaru z niego wychodzic tylko na chwikle do mojego przeklentego Smiertelnego. Dalej zyc bez celu umartwiajac sie, myslac o Niej, o mojej Narayan. Zastanawialem sie po co moj Smiertelny zyje. Chlopak ma 14 lat, jest smiertelnie chory, moze cudem dorzyje 20, w co watpie, jeszcze biorac pod uwage to w jakim stanie psychicznym jest jego Przewodnik. Ale i tak podziwiam Arona, jest naprawde dojrzaly i nie wiem po co mu Przewodnik... moze dlatego ja go dostalem.. tylko zal mi go... Jest naprawde wyjatkowy a juz go chca zabrac do budowania nieba. I jeszce tyle smutku i cierpienia po drodze go czeka. Poszedlem do niego na ziemie. Dzisiaj mial spedzic ten dzien prawie calkiem sam. Mialem go pilnowac bo gdy czlowiek jest chory nie powinien go opuszczac aniol w samotnosci. Jednak moje cholerne koszmary z przeszlosci zatrzymaly mnie w niebie. Teraz zaluje tego bo moglem nie dopuscic to tego co sie stalo. Moja parszywa slabosc.
Gdy wszedlem do jego pokoju byla tam... Ona. Nieumialem uwierzyc. Narayan, moja ukochana, Narayan siedzial obok niego na lozku. To bylo straszne zobaczyc Ja znowu tylko tym razem nie tak jak w snach gdy konala nad Krawedzia. Moglem podejsc do niej dotknac, moze nawet pzrytulic ja... taka zcarna ciemna jak wtedy. Ladnie jej bylo w czarnych wlosach i w zcerwieni... chyba nawet ladniej niz w blekitach w ktorych sie nosila gdy miala niebo. Spojrzala na mnie. Jej oczy byly takie jak tej Narayan ktora kochalem, ktora nadal kocham, tej niebianskiej pieknej Anielicy. Reszta byla jakby zmieniona. W Jej wzroku widzialem jakby czulosc, wstyd i pogarde naraz. To bylo straszne. Tak marzylem aby zobaczyc jej oczy, spojrzec w nie jeszce raz i aby to nie bylo we snie.. bo wtedy te oczy krwawily...zalane krwai blagaly o smierc... Ale oczy chyba nigdy w niej nie umarly... Jednak moze opisze co sie po tym spojzreniu stalo, chociasz nie wiem czy jestem w tanie...
***
Narayan spojrzala na Taruna. Jej Biala dusza, dusza aniola, krzyczala z zalem do Czarnej.
-Blagam Cie nie mozesz tego zrobic ja go kocham! On jest mi najblizszy razem z Realem! To Go tak zrani! Czarna BLAGAM!
-Kochana Biala duszyczko, a niby dlaczego przyszlysmy tutaj? Nie tylko aby Tobie zrobic na zlosc, nie tylko aby pognebic tego malego biednego chlopczyka, pomyslaby ktos jescze ze mi go zal... hihihi... ale tez aby sie nad Tarunkiem zemscic. Potem moze uderzymy na Realaka?? Nie masz ochoty zemscic sie za te cierpienie? Wkoncu to przez nich kochana jestes na mnie skazana...-Czarna dusza mowila spokojnie ponetnym glosem.
-Czarna wiesz co ja na ten temat mysle. Nie rob sobie glupich zartow.. lepiej bys zrobila gdybys nie kazala mi podchodzic do niego i sie wdzieczyc. Ja tego nie przezyje jak bedziesz probowala go uwiesc.
-Po pierwsze Ty juz nie zyjesz, a pozatym, Kochana to Ty go uwiedziesz... a zreszta Ty juz go uwiodlas dawno temu bez wiednie, ja tylko teraz z TOBA to mu przypomne... no co nie rob takiej miny... jestesmy wkoncu jednym... hahaha... lubisz moj demoniczny smiech?? haha...No kochana idziemy do roboty, nie krzyw sie, jestsmy naprawde sliczne w tej zcerwonej sukience... troche wyzywajacy ten dekolt ale co tam... Tarowi napewno sie spodoba, a wiec do dziela...
-Jestes bezduszna Czarna!!! Przestan ja tego nie zrobie!!! NIE!!! Nie zmuszla mnie abym to powiedziala!!! NIE ZROBIE TEGOO!!!
-A jednak popatrz... hahaha!!!
Dodaj komentarz