Czulosc obcych rak...
-=Elen28=- ....Neri13....
Astran wrocil do swojego nieba. Upajal sie kazda sekunda powrotu. Chcial czuc wszystko, niczego nie przegapic. Mial zamiar szukac Lary, jego zony. Chcial ja zaskoczyc, zobaczyc jej usmiech gdy go ujrzy. Chcial aby Lara rzucila sie mu w ramiana... moze wskoczyla na niego, pocalowala czule. Chcial wtopic palce w jej wlosy. Marzyl o tym jak ja podnosi i tanczy z nia... kochal ja bardzo. Wiedzial ze Ona tez go tak kocha. Nie spieszyl sie jednak. Widzial ze to nie ucieknie, a samo czekanie na to szczescie dwalo upojenie. Przezywal takie chwile juz wielokrotnie. Jednak za kazdym razem bylo inaczej, wspanialej. Wiedzial dlaczego. Wiedzial, ze z kazda sekunda ich milosc rosnie, mimo ze wydaje sie to nie mozliwe. To bylo niebo... wiec nic nie bylo niemozliwe.
Powoli otworzyl drzwi ich domku. Uderzyl w niego zapach sztuki. Lara byla artystka. Zapach farb, terpentyny, gliny i roznych rozpuszczalnikow mieszal sie z wonia kwiatow, ktorych bylo tu pelno. Uwielbial ten zabach, prawie tak bardzo jak zapach perfum na skorze Lary.
Wolno wszedl do kuchni. Tam z wazonu wyciagnol zoltego tulipana. Odlozyl plaszcz i torbe na krzeslo, ktore jego ukochana pomalowala w fantazyjne wzory. Lubil to krzeslo. I cicho rozpoczol poszukiwania. Wiedzial ze jego zona jest w pracowni. Jednak wczesniej zajrzal do lazienki, paru pokojow, ogrodu, tam zerwal jeszcze dwa inne tulipany, czerwonozolty i czerwony. Nastepnie wrocil jeszcze raz do kuchni i wszedl do pracowni. Stanol w drzwiach i patrzyl jak Lara z zapalem maluje obraz. W myslach mowil do siebie ze kocha tak patrzec na nia gdy "brudzi sobie rece".
Po dluzszej chwili postanowil zamknac drzwi tak aby go uslyszala. Nniecierpliwil sie juz czekaniem na nia, ja jej zapach, dotyk. Zawahal sie chwilke myslac czy nie trzasnac przesadnie aby Lara sie przestaszyla. Nie wiedzial czemu ale byla bardzo plochliwa, a przy tym robila przepiekne minki. Jednak powstrzymal sie i poprostu glosno zamknol drzwi. Jednak malarka nie drgnela. Podszedl do niej. Wiedzial ze musi czuc jego oddech na plecach. Jednak ona nie zareagowala. Po chwili odezwal sie.
-Kochanie, wrocilem.
-Sekunde... - Odpowiedziala nie przerywajac pracy. Malowala pewnie, energicznie... z pasja i natchnieniem. Astran pogodzil sie z mysla ze nie zawsze moze byc na pierwszym miejscu. Sciagnol z bujanego fotela pudelko farb i pare pedzli, a nastepnie usiadl na nim. Milelo pare godzin. Jednak On cierpliwie czekal z tulipanami w reku, az Ona skonczyla obraz... jednak ona ciagle go przemalowywala, poprawiala. Nie wydawala sie niezadowolona z wlasnej pracy jak to czesto bywalo gdy przemalowywala obrazy. Czul ze musi to zrobic.
Wkoncu skonczyla. Podeszla. Udiadla mu na kolanach. Pocalowala czule. Wiedzial ze przeprasza i dziekuje. W milczeniu dal jej kwiaty. Uradowana jak male dziecko szybko wstawila je do wazonu i wrocila na kolana meza. Siedzieli tak w milczeniu, dotykiem opowiadajac sobie i ich milosci. Gdy juz nie czul do niej najmniejszego zalu, Lara wstala.
-Spojrz!- Pokazala mu obraz. On patrzyl. Widzial ciemna niezglebiona pustke... Jednak byla to zwyczaja pusta. Astran nazwal ja w myslach przepelniona nicoscia. W rogu obrazu byly dwie postacie. Siedzialy jakby na ziemi, chociasz nie bylo tam podloza, przytulone do siebie, zagubione. W dloniach mialy pudelko. W miejscu gdzie powinno byc wnetrze podelka bylo niezamalowane plutno.
- A to puste miejsce, Slonce?
- Tu... tu musze dostac farbe o kolorze nieba.
- Nie bleki?... jak chcesz wydrzec kolor materi?
- Nie wiem... ale musze to zrobic... to jedyny ratunek dla nich...
- Rozumiem, kochanie, pomoge Ci.- Obydwoje byli powazni. Mysleli jak pomoc Neri i Lithnarowi.
ech nieziemska cierpliwosc potrafi zostac stworzona z milosci ^^ jjku jakie to swietne :D
Dodaj komentarz